"To nie ja" – powtarzają dziś wszyscy, którzy znaleźli się w centrum uwagi w związku z organizacją wyborów korespondencyjnych. Wyborów, które nie odbędą się w najbliższą niedzielę. Ustawa w tej sprawie nadal nie weszła w życie. Sejm ostatecznie uchwalił ją w czwartek rano.
Wiele osób w partii rządzącej zastanawiało się od wczoraj, dlaczego głowa państwa zwleka z podpisaniem ustawy, przez którą prawie doszło do rozpadu koalicji rządzącej. Spodziewali się ekspresowej akceptacji dokumentu.
Jednak dziś wieczorem z Pałacu Prezydenckiego nadeszła informacja o podpisie. Ustawa wejdzie w życie dzień po jej opublikowaniu.
Nowe prawo przewiduje znaczącą rolę w całym procesie dla ministra aktywów państwowych Jacka Sasina. To on tygodniami zapewniał w mediach, że wszystko zostanie dopięte na ostatni guzik i nic złego nie może się wydarzyć. Podległa mu Poczta Polska rozpoczęła nawet przygotowania do wyborów, mimo iż odpowiednie przepisy jeszcze nie obowiązywały.
Wszystko runęło jak domek z kart w środowy wieczór, kiedy Jarosław Kaczyński i Jarosław Gowin opublikowali wspólny komunikat: wybory 10 maja się nie odbędą. Od tego momentu przekazem obozu rządzącego zaczął rządzić chaos. Stałym elementem kolejnych wypowiedzi stało się za to przerzucanie odpowiedzialności.