[b]Liczył pan na tak efektowne zakończenie pojedynku?[/b]
[b]Krzysztof Włodarczyk:[/b] Wierzyłem, że wygram. Najbliżsi wspierali mnie w tej wierze. Żona przesłała mi esemesem zdanie z pańskiego artykułu w “Rz”: Jak nie teraz, to kiedy, jak nie z Fragomenim, to z kim? Tego się trzymałem, wiedząc, że podobna szansa może się nie powtórzyć.
[b]Na początku walki zadawał pan mało ciosów, wydawało się, że obawiał się pan Fragomeniego. [/b]
Ciosów faktycznie było niewiele, na co zwrócił mi uwagę trener Fiodor Łapin, ale to nie trwało długo. Byłem spięty, na szczęście emocje mnie nie sparaliżowały. Plan był jasny – miałem zacząć spokojnie, nie wdawać się w wymiany ciosów, zmieniać tempo walki. Fragomeni był tym wyraźnie zaskoczony, nie mógł się odnaleźć.
[b]Szukał swojej szansy w ataku, ale jego ciosy nie robiły na panu wrażenia. A może to złudzenie?[/b]