- Dystrybucja w Polsce środków zwanych dopalaczami musi wiązać się z takimi procedurami i takimi konsekwencjami by w praktyce była nieopłacalna - mówi „Rz” poseł Andrzej Dera (PiS). Dodaje, że akcja nalotu sanepidu, policji o kontroli skarbowych na punkty sprzedające dopalacze nie przyniesie- poza medialnym większego efektu. Dlaczego?
– Bo i tak dystrybucja tych środków w Polsce będzie prowadzona - uważa parlamentarzysta
Jak poinformowała przed południem „Rz” Prawo i Sprawiedliwość przygotowało projekt ustawy, który ma, jak twierdzą jego twórcy, radykalnie utrudnić dystrybucję dopalaczy w Polsce. Przewiduje ona, że dopalacze prze dopuszczeniem do sprzedaży będą musiały przechodzić procedury kontrolne dziś przewidziane wyłącznie dla leków o farmaceutyków; jeśli produkt nie spełni tych norm jego sprzedaż nawet jako „środka kolekcjonerskiego” ma być zakazana.
- Powodem śmierci po zażyciu dopalaczy są skutki uboczne jakie one wywołują. Trzeba wprowadzić systemowe rozwiązania, w których sprzedaż środków farmaceutycznych, bo tak należy zakwalifikować dopalacze, mających niebezpieczne dla zdrowia skutki uboczne będzie zakazana—tłumaczy Dera
Z kolei zdaniem posłanki Beaty Kempy (PiS) konieczność poddania dopalaczy często sprowadzanych z krajów ościennych długotrwałym procedurom badawczym zarezerwowanym dla farmaceutyków sprawi, że ich dystrybucja stanie się nieopłacalna