O tym, w co zamieniają się żelazne kotwice po kilku wiekach leżenia pod wodą, o Mazurach ciekawszych niż jeziora szwajcarskie, nierozpoczętych wykopaliskach w Libii – mówi dr Radosław Karasiewicz-Szczypiorski, archeolog i płetwonurek.
Rz: Kiedy ruszacie? I dlaczego do badań podwodnych bierze się Uniwersytet „lądowy"?
Radosław Karasiewicz-Szczypiorski: Edukację rozpoczynamy od nowego roku akademickiego, czyli od października 2011. Natomiast badania prowadzimy de facto od kilku lat. A dlaczego akurat my? Ponieważ jesteśmy największym ośrodkiem archeologicznym w Europie (tak!) i w kompleksowej ofercie edukacyjnej i badawczej brakowało archeologii podwodnej. Działamy w piaskach pustyni, badamy megality, grodziska, osady, cmentarzyska, a teraz nadeszła pora na penetrację dna morskiego, bo tam zachowało się wiele śladów ludzkiej aktywności sprzed stuleci i tysiącleci.
Czy jakiś rejon jest pod tym względem szczególnie atrakcyjny?
Takich miejsc jest wiele. Nas szczególnie interesują południowe wybrzeża Krymu. Działamy tam, w rejonie Ałuszty, Jałty, od 2006 roku. Jeszcze nie mamy wspaniale zachowanego antycznego wraku, który można by systematycznie badać. Dlatego szukamy takiego obiektu. Robią to grupy kilkuosobowe wyposażone w odpowiedni sprzęt.