O odpowiedzialność Hun Sena?
On sam powiedział otwarcie, że nie chce procesu ludzi z Czerwonej Strefy. Czego się obawia – nie wiadomo. Historia polpotowców ze wschod- niej części kraju jest bardzo interesująca. W czasie wojny w Wietnamie wiódł tamtędy szlak zaopatrzeniowy dla komunistów południowowiet- namskich, więc tamtejsi Czerwoni Khmerzy mieli z nimi bardzo dobre kontakty. Po zwycięstwie Pol Pota jego reżim był jednak coraz bardziej nieufny wobec Wietnamu, aż wreszcie zajął wobec niego otwarcie wrogie stanowisko. Komendantów z Czerwonej Strefy zaczęto podejrzewać, że spiskują z Hanoi. To właśnie w takich okolicznościach Hun Sen zdezerterował z szeregów Czerwonych Khmerów i uciekł do Wietnamu. Wezwał wówczas władze w Hanoi do obalenia Pol Pota i stanął na czele prowietnamskich oddziałów rebelianckich.
W kambodżańskich władzach nie tylko Hun Sen mógłby się pewnie obawiać drążenia spraw z przeszłości?
To jasne. Właśnie dlatego trybunał został powołany tylko i wyłącznie do osądzenia czołowych postaci reżimu Pol Pota. W efekcie politycznej decyzji ma bardzo ograniczony mandat. A jak widać przy okazji spraw nr 3 i 4, nawet z realizacją tego wąskiego mandatu są poważne problemy. Tysiące Czerwonych Khmerów niższej rangi żyją wśród swych ofiar, oprawcy nigdy nie zostaną osądzeni. Akurat w tym aspekcie sytuacja wygląda jak we wschodniej Europie, gdzie funkcjonariusze reżimów też nie ponieśli odpowiedzialności. Dobrze przynajmniej, że w Kambodży przed sądem stanęli przywódcy.
—rozmawiał Marcin Szymaniak