Gu­cio nie mo­że na ul. Ra­tu­szo­wej za­pu­ścić ko­rze­ni z kil­ku po­wo­dów. Po pierw­sze nie ma miej­sca. Prze­pi­sy unij­ne re­stryk­cyj­nie wy­zna­cza­ją ży­cio­wą prze­strzeń kro­ko­dy­lom ni­lo­wym w nie­wo­li. Dla znaj­dy miej­sca w her­pe­ta­rium nie ma. Po dru­gie, na­wet gdy­by by­ło, to nie można Gut­ka wpu­ścić do ży­ją­cych już w zoo Bol­ka i Zen­ka, bo sa­mice zja­dły­by go. Bo­lek i Zenek, choć no­szą mę­skie imio­na, są sa­mi­ca­mi. – One by so­bie z te­go kro­ko­dy­la prze­ką­skę zro­bi­ły – za­pew­nia Ma­riusz Lech, szef her­pe­ta­rium. – Ma­ją po czte­ry me­try dłu­go­ści, a on metr. Nie miał­by gdzie uciec przed ni­mi – do­da­je. Te­raz znaj­da żyje w ba­se­nie na za­ple­czu, do­cho­dzi do sie­bie po stre­sie. Od ju­tra za­cznie się pró­ba kar­mie­nia go rzecz­ny­mi ryb­ka­mi.

Na to, że Gu­cio bę­dzie pre­zen­to­wa­ny, szan­se są spo­re, bo eki­pa jed­nej fir­my re­kla­mo­wej, któ­ra spon­so­ru­je już Bol­ka i Zen­ka, za­de­kla­ro­wa­ła ło­że­nie rów­nież na Gut­ka.

Tym­cza­sem po­li­cja szu­ka wła­ści­cie­la Gut­ka, któ­ry no­cą zo­sta­wił ochro­nie za­pa­ko­wa­ną drew­nia­ną skrzyn­kę z krokodylem. Po­rzu­cił zwie­rza­ka, po­nie­sie ka­rę. Ale jak na ra­zie funk­cjo­na­riu­sze jesz­cze go nie zna­leź­li, mi­mo na­gra­nia mo­ni­to­ringu zoo.

Czytaj także w Życiu Warszawy Online