Większość ludzi wyobraża sobie pracę agencji reklamowych na podstawie obejrzanych filmów, choćby takich jak słynny serial „Mad Man", który dzieje się w latach 60—ych XX wieku.
Rozumiem doskonale, co co przeżywali bohaterowie „Mad man" bo sam, już od dwudziestu lat, mam podobne problemy, choć oczywiście trochę w innym wydaniu. Nie musimy się porównywać do lat 60 w Ameryce, by zobaczyć jak radykalne zmiany zaszły na rynku reklamy. Wystarczy cofnąć się w lata 80' w Polsce. Tamten okres nazywam romantycznym zachłyśnięciem się reklamą. To był malowniczy, wartościowy czas, ale mało profesjonalny.
Dziś jest mniej malowniczo?
Kluczowa stała się skuteczność projektu. Obecnie doprowadzamy kampanię reklamową do tzw. ostatniej mili czyli do momentu, w którym konsument decyduje się wrzucić do koszyka w supermarkecie ten proszek, a nie inny (mamy tu różne chwyty: od prezentowania produktu przez hostessę po wysyłanie klientowi smsa z informacją o produkcie). W Polsce dominują wielkie koncerny, stanowią niemal 95 proc. rynku, więc nie ma w nim miejsca na tzw. radosną twórczość. Oczywiście wciąż zdarzają się reklamy, które pokazujemy sobie z kolegami palcami, ale to już wyjątki.