Ujawnione w poniedziałek na konferencji Naczelnej Prokuratury Wojskowej, Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie i Prokuratury Generalnej informacje z odczytu zapisów czarnych skrzynek tupolewa podważają tezy raportu komisji Jerzego Millera. Okazało się, że nie ma dowodu, iż dowódca Sił Powietrznych gen. Andrzej Błasik był w kokpicie podczas lądowania.
– Materiał dowodowy nie zawiera opinii jednoznacznie wskazującej na to, że pan gen. Błasik przebywał w kokpicie samolotu – poinformował płk Ireneusz Szeląg, szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej, na konferencji podsumowującej wyniki ekspertyzy fonoskopijnej. Czym potwierdził informacje "Rz".
Dotąd zarówno komisja Millera, jak i rosyjski MAK twierdziły, że generał był w kabinie pilotów, podpowiadał im, co mają robić, a według Rosjan wywierał na nich presję. Biegli z Instytutu Ekspertyz Sądowych im. Jana Sehna z Krakowa, którzy na zlecenie prokuratury badali nagrania z czarnych skrzynek, ustalili co innego. Z ich badania wynika, że nagranie jest autentyczne, zaczyna się o godz. 8.02 (czasu polskiego), a kończy o 8.41. Trwa łącznie 38 minut.
– Niewykluczone, że drzwi do kabiny pilotów mogły być otwarte – mówił płk Szeląg.
Kto się w niej znajdował w końcowej fazie lotu? Z opinii się tego nie dowiadujemy. Biegli wyodrębnili głosy 17 osób, a dziewięciu z nich przypisali wypowiadane słowa. W tym gronie są: dowódca Tu-154 mjr Arkadiusz Protasiuk, drugi pilot, nawigator, technik pokładowy, jedna ze stewardes, dyrektor protokołu dyplomatycznego MSZ i trzy osoby z załogi jaka-40, który wcześniej wylądował pod Smoleńskiem. Głosu gen. Błasika nie zidentyfikowano. Pozostałe głosy to meldunki z innych samolotów i kontroli lotów.