Gruchalski, który jest członkiem Zarządu Krajowego SLD, a także przewodniczącym Federacji Młodych Socjaldemokratów na antenie "Superstacji" zapowiedział happening, którego celem jest zwrócenie uwagi na relacje państwo-kościół. - Będziemy topili księdza w Wiśle, jako symbol opasłości kościoła – oznajmił i chyba szybko pożałował swoich słów, bo po chwili dodał: – Absolutnie nie zamierzamy nikogo mordować, absolutnie. Tylko chcemy utopić symbol Kościoła, którym jest oczywiście ksiądz. To tłumaczenie nie przekonało jednak krytyków tej wypowiedzi, którzy od razu zaczęli przypominać morderstwo księdza Jerzego Popiełuszki.
Gruchalski pytany przez „Rz" o swoje słowa zaznacza, że nie chciał nikogo obrazić i sypie głowę popiołem. Podkreśla też, że nie miał na celu wywoływania skojarzeń z morderstwem księdza Popiełuszki. - Oczywiście wiem, kim był ksiądz Popiełuszko i jak zginął. Szanuję pamięć o nim i naprawdę nie miałem zamiaru w związku z tym nikogo urazić. Użyłem niewłaściwego skrótu myślowego i jeżeli kogoś uraziłem, to oczywiście przepraszam – wyznaje.
Młody kandydat SLD dodaje też, że tak naprawdę nie miał na myśli topienia żadnego księdza, a jedynie pewną symbolikę. - Nie chodziło o topienie księdza, tylko kukły. To dwie róźne rzeczy. Chodziło o symbolikę, a nie o to, żeby kogokolwiek topić. Miałem na myśli konkretne pole zainteresowań i zwrócenie uwagi na temat rozdziału państwa od Kościoła, bo z tym jest w Polsce problem. Nie pojawia się to w ogóle w katalogu spraw bieżących – broni się Gruchalski.
Szef młodzieżówki partii Leszka Millera zdaje sobie jednak sprawę, że używając takich słów przekroczył granice. - To jest bardzo ostra wypowiedź, rzeczywiście – przyznaje – nawet za ostra. Ubolewam nad tą wypowiedzią i jeśli kogoś obraziłem, to oczywiście przepraszam – przyznaje.
Mimo to zwraca uwagę, że być może ten skadal zwróci uwagę na problem braku – jego zdaniem – należytego rozdziału państwa i Kościoła. - Fakt jest taki, że nie mówi się w Polsce o rozdziale państwa od Kościoła, a warto jednak byłoby o tym dyskutować. Powiedziałem to w taki ostry sposób, ale po prostu chciałem zwrócić uwagę na ten problem i skierować na niego zainteresowanie społeczeństwa. Zwłaszcza, że partia rządząca zapowiadała się zajęcie tym problemem, a nie uczyniła tego nawet w minimalnym stopniu – wyjaśnia „Rz" Gruchalski.