Front Narodowy to niejedyne skrajne i eurosceptyczne ugrupowanie, które odniosło wczoraj sukces. W wielu krajach zyskały one na popularności, w Danii wybory wygrała Duńska Partia Ludowa o poglądach zbliżonych do UMP. Bardzo dobry wynik (20 proc. poparcia) uzyskała skrajna Partia Wolności w Austrii, co dało jej trzecie miejsce za chadekami i socjalistami.
Nieco gorzej poradziły sobie holenderska Partia Wolności Geerta Wildersa, która zajęła dopiero czwarte miejsce, choć sondaże dawały jej pozycję lidera lub wicelidera. Marine Le Pen już przed wyborami porozumiała się z Geertem Wildersem w sprawie stworzenia wspólnej grupy politycznej w PE. Mandatów im nie zabraknie, bo sam Front Narodowy ma szansę wypełnić minimum 25 mandatów. Drugim progiem jest jednak pozyskanie reprezentacji z minimum siedmiu państw UE. Trzeba zaprosić do grupy mniejsze partie skrajnie prawicowe lub nawet pojedynczych eurodeputowanych. Do wyboru – poza wspomnianymi Francją, Holandią, Danią i Austrią – jest jeszcze przynajmniej Grecja, Finlandia, a może nawet Polska z Kongresem Nowej Prawicy. Jeśli zechce, Le Pen będzie też mogła zaprosić do grupy niemieckiego neonazistę. Partia NPD ma szansę na jeden mandat w wyniku decyzji sądu konstytucyjnego o zniesieniu progu wyborczego do PE.
W Niemczech dobry wynik osiągnęła też Alternatywa dla Niemiec opowiadająca się za wyrzuceniem Grecji ze strefy euro. Ona mogłaby być również potencjalnym koalicjantem dla skrajnej prawicy.
Nie dołączy do niej raczej inny wygrany wczorajszych wyborów – Nigel Farage ze swoją Partią Niepodległości postulującą wyjście Wielkiej Brytanii z UE. Farage to eurosceptyk, ale wyraźnie dystansujący się od rasistowskich haseł Le Pen i Wildersa. Tworzy on obecnie grupę eurosceptyczną, ale nie nacjonalistyczną, Europa dla Wolności i Demokracji, do której należy m.in. Solidarna Polska, bez mandatu w nowej kadencji.
W sumie więc skrajna prawica może liczyć na kilkadziesiąt mandatów, które nie dadzą jej siły wystarczającej do podejmowania decyzji w PE. Na pewno będą za chadekami, socjalistami i liberałami, raczej za Zielonymi i komunistami. Jeśli stworzą grupę polityczną, to zyskają widoczność, lepszy czas na wygłaszanie przemówień i europejskie pieniądze.
O nastrojach antyeuropejskich i ksenofobicznych mówi się, że są podsycane przez kryzys. Jednak wczorajsze wyniki tego nie potwierdzają. Skrajna prawica nie odniosła sukcesu w żadnym z krajów dotkniętych najgłębszą recesją i bezrobociem i zmuszonych do korzystania z zagranicznych pożyczek, a więc Grecji, Portugalii, Irlandii czy Hiszpanii.