– Jeśli wszyscy zawodnicy pokażą w Brazylii pełnię swoich możliwości, możemy odnieść niemały sukces. Ze zdobyciem Pucharu Świata włącznie – mówił przed spotkaniem z Koreą Aleksandr Kierżakow.
Mocne słowa jak na piłkarza drużyny, która w mistrzostwach świata grała dwukrotnie (1994, 2002) i nawet nie wyszła z grupy. Jednak Kierżakow, jedyny gracz obecnej kadry pamiętający mundial sprzed 12 lat, w swoim optymizmie nie jest odosobniony.
Można odnieść wrażenie, że przed tegorocznym turniejem Rosjanie zamienili się nastrojami z reprezentacją USA. Sborna zwykle ostrożnie wypowiadała się o swoich mundialowych szansach, ale tym razem chce pomalować Puchar na czerwono, biało i niebiesko. Marzenie o złocie mistrzostw mają spełnić zawodnicy, których nazwisk próżno szukać w składach czołowych europejskich drużyn. Wszyscy występują w rodzimej lidze.
Na pierwszy rzut oka to zapowiedź rychłej porażki. Każdy z zespołów wymienianych w gronie faworytów ma co najmniej jednego piłkarza, który sam może zdecydować o wyniku meczu. Portugalia ma Cristiano Ronaldo, Brazylia Neymara, a Argentyna Leo Messiego.
Rosji kogoś takiego brakuje na boisku. Tymczasem jest ktoś, kto sprawił, że przed Rosją drżą najsilniejsi. Piłkarze rosyjskiej reprezentacji mówią bez chwili zastanowienia – mocą tej kadry jest selekcjoner Fabio Capello.