Można by to potraktować z uśmiechem, pobłażliwością nawet (bo nie politowaniem) dla poważnych ludzi, którzy osiągnęli sukces w swoich dziedzinach, mówią tym samym językiem, piją w tych samych krakowskich knajpach, a poróżnili się na tle barw klubowych. Wbrew pozorom sprawa jest jednak poważna.
Należę to gatunku kibiców z innej epoki. Myślę kategoriami miasta, a nie klubu
Chyba w każdym dużym mieście na świecie, gdzie znajdują się co najmniej dwa kluby piłkarskie, dochodzi do rywalizacji, w której boisko nie jest jedynym polem walki. Tak dzieje się w Krakowie między Wisłą a Cracovią oraz w Warszawie między Legią a Polonią. W Łodzi ŁKS walczy z Widzewem, w Trójmieście Arka z Lechią, na Śląsku Górnik Zabrze z Ruchem Chorzów. Podobne emocje wpływają na zachowania zawodników, ale w większym stopniu kibiców w Rzymie (Lazio i Roma), Madrycie (Real i Atletico), Belgradzie (Partizan i Crvena Zvezda), Glasgow (Celtic i Rangers), Mediolanie (Inter i Milan), Montevideo (Penarol i Nacional), Rio de Janeiro (Flamengo i Fluminense). Tam, gdzie klubów jest więcej, natężenie emocji jest mniejsze. Można powiedzieć, że rozkłada się na kilka klubów. Tak jest w Londynie, Buenos Aires, Moskwie, Wiedniu czy Budapeszcie. Emocji nie ma też tam, gdzie widać sportową i materialną różnicę między klubami. Przecież nie można pod żadnym względem porównać Legii z Olimpią Warszawa czy Wisły ze Zwierzynieckim.
Kraków jest specyficzny. Tam nie ma rywalizacji na tle politycznym (jak w Belgradzie) czy religijnym (w Glasgow). Cracovia i Wisła powstały w tym samym 1906 roku, założyli je studenci i uczniowie, których więcej łączyło, niż dzieliło. Najpierw rywalizacja miała tylko sportowy charakter. Z czasem dołożono do niej ideologię, od której krok do szowinizmu, nietolerancji, braku szacunku dla rywala, zaślepienia niepozwalającego na przyjmowanie argumentów drugiej strony. Ciekawe, że w tego rodzaju rywalizacji piłkarze nie biorą już udziału. Oni są pracownikami najemnymi. Dziś po strzeleniu bramki całują godło jednego klubu, a jutro drugiego. Są kolegami z pracy, nawet jeśli mają różnych pracodawców. Jeśli przed derbami Krakowa zawodnicy Wisły i Cracovii mówią, że jest to dla nich mecz szczególny, to zazwyczaj tylko dlatego, że na tego rodzaju odpowiedź czekają dziennikarze. Walczą kibice i czasami działacze.