Były ambasador Polski w Moskwie ocenił, że rosyjskie władze „uważają, że mają złe miejsce w porządku światowym". W rozmowie z Moniką Olejnik tłumaczył, że przyczyny obecnego konfliktu upatruje w „odtrąceniu Rosji" przez Zachód po rozpadzie Związku Radzieckiego. – Ja pamiętam te rozmowy z Gorbaczowem, Jelcynem, Gajdarem, z całym tym towarzystwem. Po rozwaleniu Związku Radzieckiego oni byli z plasteliny, chcieli, ale Zachód wtedy pokazał gest Kozakiewicza. Powiedział: „radźcie sobie sami" – opowiadał Stanisław Ciosek.
Dodał, że jego zdaniem „Zachód nie był przygotowany do rozpadu Związku Radzieckiego i nie wiedział, jak postąpić", a próby zbliżenia Rosji do strefy euroatlantyckiej kontynuował nawet Władimir Putin. - Były umizgi Putina, by do NATO wstąpić, do Unii Europejskiej – mówił polski dyplomata.
Dodał, że prezydent Rosji zdaje sobie sprawę, że jego państwo nie ma perspektyw. - Sam Putin powiada, że w tym modelu Rosja doszła do ściany i przed sobą nie ma przyszłości. Czarno to widzą. Kraj oparty tylko na ropie i gazie, który nie zmienił funkcjonowania swojej gospodarki przez dwadzieścia lat ma czarne perspektywy. Zachód ich też odtrąca – mówił Ciosek.
Polska nie powinna wysyłać broni Ukrainie
– Uważam, że nie, ponieważ będziemy tylko napędzać ten konflikt. To będzie eskalowanie konfliktu. Póki jest cień nadziei przy stole negocjacyjnym, naciskami politycznymi, gospodarczymi, czym się da, ale nie bronią – mówił były ambasador Polski w Rosji.
Ciosek tłumaczył, że nie zgadza się z teorią, że dozbrojenie armii Ukraińskiej spowoduje zwiększenie strat Rosji i powstrzyma Władimira Putina. – Nie. On pośle jeszcze bardziej straszną broń tym separatystom – argumentował.