Reklama

Niemiecki system kontroli okazał się zawodny

Kilka lat temu w czasie szkolenia dla pilotów okazało się, że Andreas Lubitz ma poważne problemy psychiczne. Mimo to Lufthansa pozwoliła mu latać.

Aktualizacja: 29.03.2015 22:30 Publikacja: 29.03.2015 21:42

Andreas Lubitz miał dwie pasje: pilotaż i biegi na długie dystanse

Andreas Lubitz miał dwie pasje: pilotaż i biegi na długie dystanse

Foto: PAP/EPA

Narodowy przewoźnik stoi przed bardzo poważnym problemem. Jeśli śledczy ostatecznie dowiodą, że wtorkowa katastrofa airbusa A320 Germanwings, taniej linii należącej do Lufthansy, była spowodowana przez drugiego pilota samolotu, odszkodowania dla ofiar wypadku mogą okazać się kolosalne.

– Chodzi o udowodnienie, że wypadek był spowodowany niedopatrzeniem lub umyślnym działaniem przewoźnika w rozumieniu art. 21 konwencji podpisanej w Montrealu. Wtedy trudno sobie wyobrazić jakiś konkretny pułap odszkodowań – powiedział Bloombergowi Marco Abate, ekspert lotnictwa.

W czasie weekendu śledztwo zdawało się zaś zmierzać właśnie w tym kierunku. Jeszcze w czwartek prezes Lufthansy Carsten Spohr zapewniał, że „Lubitz był w 100 proc. zdatny do latania". Okazuje się jednak, że w dniach poprzedzających fatalny lot przechodził badania w klinice w Düsseldorfie związane ze znaczącym pogorszeniem wzroku. Niezależnie od tego w jego mieszkaniu śledczy znaleźli kilka zwolnień lekarskich, w tym jedno dotyczące minionego wtorku, które wskazywały, że nie jest on zdolny do pilotowania samolotu z powodu depresji.

Lubitz zdołał jednak ukryć przed Lufthansą swoje kłopoty zdrowotne, bo w Niemczech nie było automatycznego systemu przekazywania podobnych informacji przez służbę zdrowia pracodawcy. W kraju obowiązują bardzo ścisłe przepisy o tajemnicy lekarskiej. Sama Lufthansa także nie przeprowadzała regularnych badań psychologicznych swoich pilotów.

Takie kontrole nie są wymagane w UE, ale regularnie dokonuje się ich w wielu krajach azjatyckich po kilku wypadkach lotniczych spowodowanych samobójstwami pilotów. Lubitz rozpoczął kurs pilotażu w szkole Lufthansy najpierw w Bremie, a później w Arizonie w 2008 r. Niedługo później musiał zawiesić naukę z powodu problemów z depresją. Jak ujawnił „New York Times", amerykańscy instruktorzy uznali, że młody pilot nie jest zdatny do kierowania samolotami, ale Niemcy tego nie potwierdzili.

Reklama
Reklama

– Jeśli w samochodzie zapala się lampka wskazująca na brak oleju, należy zatrzymać auto i zobaczyć, co się dzieje. Tak samo powinno być w przypadku Lubitza. Jeśli nie podjęto działań, oznacza to, że system był wadliwy – uważa Klaus Radke, szef aeroklubu Westerwald, w którym jeszcze jako nastolatek Lubitz uczył się latać na szybowcu. Po zakończeniu szkolenia i pracy w roli stewarda Lubitz został w końcu zatrudniony jako drugi pilot przez Germanwings. Wiele wskazuje na to, że zdecydował się na zniszczenie samolotu, gdyż zdał sobie sprawę, że z powodu pogarszającej się wady wzroku nigdy nie spełni swojego marzenia bycia kapitanem Lufthansy na długich trasach. Wszyscy, którzy go znali, są bowiem zgodni, że to właśnie latanie było najważniejszym celem jego życia.

Do jakiego stopnia jego zbrodniczy czyn był wynikiem impulsu, trudno jednak ocenić. Cytowana przez „Bild Zeitung" kobieta, z którą miał długi romans, twierdzi, że już rok temu Lubitz zapewnił ją, że „zrobi coś, dzięki czemu wszyscy go zapamiętają, a cały system zostanie zmieniony".

Wydarzenia
Poznaliśmy nazwiska laureatów konkursu T-Mobile Voice Impact Award!
Wydarzenia
Totalizator Sportowy ma już 70 lat i nie zwalnia tempa
Polityka
Andrij Parubij: Nie wierzę w umowy z Władimirem Putinem
Materiał Promocyjny
Ubezpieczenie domu szyte na miarę – co warto do niego dodać?
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama