Chodzi o dwóch zatrzymanych przez ukraińskie siły pod Ługańskiem mężczyzn, które przyznały się do tego, że są funkcjonariuszami jednej z jednostek specjalnych GRU (rosyjski wywiad wojskowy). Sierżant Aleksandr Aleksandrow oraz kapitan Jewgienij Jerofiejew zostali zatrzymani w trakcie walk w okolicy miejscowości Szczastia. W trakcie tych walk zginął ukraiński żołnierz Wadim Pugaczew. Rannych Rosjan ukraińscy wojskowi przywieźli do szpitala w Kijowie. Od samego początku twierdzili oni, że na Ukrainę zostali wysłani w ramach specjalnego zadania, które wykonywali na terenie obwodu ługańskiego wspólnie z siłami samozwańczych republik Donbasu.
"Zostało ustalone, że osoby te rzeczywiście odbywały zawodową służbę wojskową w armii Federacji Rosyjskiej. Ich wyjazd na terytorium Ukrainy odbył się już po zwolnieniu ze służby wojskowej i nie był z nią związany" – skomentowało sprawę rosyjskie ministerstwo obrony w odpowiedzi na wniosek członka prezydenckiej Rady ds. Praw Człowieka i Społeczeństwa obywatelskiego Siergieja Kriwenko, który w czerwcu złożył do ministerstwa odpowiednie pismo z prośbą o wyjaśnienie tej sytuacji.
Jest to jedyna pisemna odpowiedź w tej sprawie, którą sporządził na piśmie rosyjski resort. Wszelkie prośby i wnioski strony ukraińskiej, która domagała się wyjaśnienia obecności rosyjskich żołnierzy w Donbasie, zostały przez Moskwę zignorowane.
19 maja ukraińskie władze oskarżyły zatrzymanych o terroryzm, ponieważ samozwańcze Republiki Doniecka i Ługańska zostały uznane przez Kijów za organizacje terrorystyczne. Rosyjska strona nie przyznaje się do żołnirzy, więc Kijów nie może traktować ich jak jeńców wojennych.