Według profesora Roberta Gwiazdowskiego nie powinniśmy się przejmować ideą rządów prawa („Rzeczpospolita" z 19 listopada), ponieważ rządów prawa nigdy nie mieliśmy. Co więcej, jego zdaniem nie ma ich także w Unii Europejskiej i w żadnym państwie członkowskim. Świerzbi mnie język, by zapytać, czy jest to rzeczywistość ogólnoświatowa, czy tylko unijna, bo takie zawężenie kręgu państw nic nierobiących sobie z praworządności, sugerowałoby, że jednak gdzieś świecie takie państwa jednak są. Dobrze byłoby więc wiedzieć które – dla czystej ciekawości.
Profesor, dla udowodnienia swej śmiałej tezy, przywołuje teorię Friedricha Hayeka, który ideę rządów prawa („rule of law") buduje na czterech metanormach: ogólności, równości, pewności i niezależności sądownictwa. Te cztery metanormy są zarazem według noblisty gwarancjami wolnego rynku. Ideał, jak to ideał, nie jest możliwy do zrealizowania w pełni, to wiemy, ale musiałoby to prowadzić do wniosku, że ideału wolnego rynku też w rzeczywistości nie da się osiągnąć, skoro te cztery przywołane zasady nie są możliwe do zrealizowania w realu. Ale czy z tego powodu znanego rodzimego piewcę wolnego rynku można podejrzewać, że nie jest za zbliżaniem się do tego ideału? Że nie warto się starać, skoro ideału nie można sięgnąć? (...)
Dla udowodnienia braku niezależności sądów profesor przywołuje fakt, że o wyrokach w sprawach podatkowych decyduje trzech byłych pracowników fiskusa, którzy stanowią większość w izbach finansowych sądów administracyjnych. Osobiście wolę sędziów z dużym doświadczeniem w innych zawodach prawniczych niż szkolonych w specjalnej szkole, która doczekała się tytułu „szkoły janczarów". Nie wierzę, że owi wychowankowie fiskusa co tydzień biegają do macierzystej instytucji po kolejne instrukcje, natomiast prawdziwie przeraża mnie postępowanie karne wobec sędziego Tuleyi, który ma ponieść karę za decyzje podejmowane w trakcie wykonywania czynności sędziowskich. Myślę, że profesor Gwiazdowski myśli tak samo, ponieważ takiego precedensu nie było w Polsce nigdy – ani w dawnej Rzeczypospolitej, ani w międzywojniu, ani w PRL, o III Rzeczpospolitej nie wspominając. To jest zamach na niezależność sądu i sędziowską niezawisłość, która w obronie konstytucyjnej pozycji sędziego powinna zjednoczyć wszystkich prawników, bo podcinana jest gałąź, na której wszyscy juryści siedzą.
Wywód kończy się stwierdzeniem, że „nikt nie kwestionował wcześniej, że jesteśmy państwem praworządnym. Może z nielicznymi wyjątkami – jak niżej podpisany". Czyli Autor. Praworządności może zatem co prawda teraz nie ma, ale nie było jej też w przeszłości, więc nie ma co z tego powodu biadolić.
Z tonem tej wypowiedzi współbrzmi teza głoszona ostatnio w Sejmie przez samego prezesa Jarosława Kaczyńskiego, że jeśli w przyszłości będzie prawdziwa praworządność, to miejsce opozycji będzie w więzieniu. Współbrzmi tylko w pewnym fragmencie, bo obydwaj panowie zgadzają się, co prawda, że praworządności obecnie w Polsce nie ma, ale trzeba jednak zauważyć, że wypowiedź prezesa wprowadza element optymistyczny (kiedyś jednak będzie), a zdaniem profesora Gwiazdowskiego nie ma na to szans. (...)