Rz: W poniedziałek IPN ujawnił teczkę personalną agenta „Bolka". Wielu komentatorów uważa, że na podstawie tych dokumentów nie powinno się oceniać Lecha Wałęsy. Co więcej, w ogóle nie powinniśmy się nimi zajmować.
Tadeusz M. Płużański: Wałęsa dawniej nie był bohaterem salonu. Gdy przynajmniej częściowo stał po drugiej stronie barykady – był wrogiem. A kiedy zaakceptował zasady salonu i zaczął grać w ich drużynie, to nagle stał się wielką świętością, której nie można w żaden sposób atakować. Zasada jest więc prosta: jeśli trzymasz z salonem, to nie musisz wyznawać win i z niczego się tłumaczyć. Jeśli jesteś po drugiej stronie, to musisz przepraszać za Żołnierzy Wyklętych, Jedwabne czy nawet za działalność opozycyjną.
Nikt chyba nie musi dziś przepraszać za działalność opozycyjną...
To dlaczego Andrzejowi Gwieździe salon przypisuje same najgorsze cechy? Różni działacze „Solidarności", którzy w opozycji zachowali niezłomną postawę, dziś muszą się uwiarygodniać przed postkomunistycznym salonem. Sprawa Wałęsy pokazuje, że to rozliczanie historii działa tylko w jedną stronę. Wałęsa nawet nie musi się bronić przed faktami: jest bohaterem, koniec, kropka. Za to rodziny Żołnierzy Wyklętych mają udowadniać, że ich bliscy nie byli bandytami...
A dlaczego, pańskim zdaniem, przedstawiani są jako „bandyci"?