#RZECZoPOLITYCE: Kto szuka haków na lidera KOD?
- Mnóstwo jest nieścisłości w tych tabloidowych doniesieniach. Odszedłem z PZU Życie, w którym pracowałem półtora roku, bo zaprotestowałem przeciwko wydawaniu pieniędzy na integrator. To się władzom PZU, które chciały te pieniądze wydawać, nie podobało, a afera informatyczna wybuchła po moim odejściu - tak Mateusz Kijowski skomentował rewelacje mediów o audycie, według którego PZU poniosło wielomilionowe straty w związku z systemem informatycznym, a on sam łączył stanowisko decyzyjne i jednocześnie nadzorcze bez odpowiednich kwalifikacji. - W czasie, kiedy to się działo, nie pełniłem żadnej funkcji kontrolnych w Grupie PZU, przez kilka miesięcy pełniłem obowiązki dyrektora zarządzającego ds. informatyki w PZU Życie, i to wszystko, więc zarzuty są zupełnie pozbawione podstaw.
- Jestem przekonany, że zajmowanie się mną kilkanaście lat po tym moim epizodzie zawodowym jest związane z pełnioną przeze mnie obecnie funkcją publiczną. To się nie składa w żadną całość, ale jeśli ktoś będzie chciał wyprodukować jakieś materiały przeciwko mnie, to je sobie wyprodukuje - mówił Kijowski.
Kijowski przyznał, że w KOD dochodzi do zmian personalnych, ale raczej o charakterze uzupełnień. - Co prawda jeden z członków zarządu KOD, Piotr Cykowski, zrezygnował, ale od dłuższego czasu sygnalizował, że szuka pracy w innej organizacji. Udało mu się to i nie może łączyć obu funkcji - mówił gość programu.
Do KOD dołączył m.in. Krzysztof Król, współpracownik prezydenta Komorowskiego, a wcześniej działacz KPN. - Pan Król zgłosił się do nas jak wielu innych KOD-erów, na Facebooku, od początku był w grupie administratorów. Od początku też był doradcą zarządu stowarzyszenia i sam go namawiałem, żeby włączył się do działania - powiedział Kijowski.
Zapewnił, że skład koalicji Wolność, Równość, Demokracja, do której nie przystąpiła PO, się nie zmienił, a dyskusje na temat współpracy toczą się między tymi, którzy do niej przystąpili.