Po trzydniowych walkach leżąca w pobliżu Doniecka Awdijewka została pozbawiona dostaw prądu, gazu i ciepłej wody. W tym rejonie nocami temperatura spada do -20 stopni Celsjusza.
– Jeszcze nie podjęliśmy decyzji o ewakuacji Awdijewki, ale jesteśmy do niej gotowi w każdej chwili – powiedział ukraiński gubernator Doniecka Pawło Żebriwśkyj.
Pomimo dwuletnich walk i położeniu na linii frontu w miasteczku mieszka cały czas około 20 tysięcy osób. Katastrofa nastąpiła jeszcze w poniedziałek, gdy pociski rosyjskiej artylerii zniszczyły linie przesyłowe dostarczające prąd do miasteczka.
Zgodnie z mińskimi porozumieniami armaty powinny zostać wycofane 70 kilometrów od linii frontu i zebrane w specjalnych miejscach nadzorowanych przez OBWE. Ale separatyści ściągnęli je stamtąd, gdy załamał się ich własny atak na Awdijewkę – mszcząc się za przegraną zaczęli ostrzeliwać miasteczko leżące za północnymi przedmieściami Doniecka.
– Zaatakowali jeszcze w niedzielę. Nasi odrzucili ich i ruszyli do kontrataku. Separatyści ściągnęli posiłki, artylerię, czołgi, katiusze i z kolei oni uderzyli – tłumaczył w rozmowie z „Rzeczpospolitą" ukraiński ekspert wojskowy Konstantin Maszowec. – Armaty miały rozwiązać problem, który sami stworzyli. Teraz podciągają kolejne oddziały i pewnie znów spróbują.