W poniedziałek do berlińskiej willi Borsig udali się szefowie dyplomacji Francji, Niemiec, Ukrainy i Rosji. Przedstawiciele państw czwórki normandzkiej, którzy nie spotykali się już ponad półtora roku, powracają do tematu tlącego się od czterech lat konfliktu na wschodzie Ukrainy. Po raz kolejny mówią o porozumieniach mińskich, których żaden z postulatów do dzisiaj nie został w pełni wykonany. W Donbasie wciąż grzmi artyleria i nic nie wskazuje na to, by mogło dojść do przełamania impasu.
Rosyjskie warunki
Po drodze do niemieckiej stolicy szef ukraińskiego MSZ komunikował, że chce rozmawiać o międzynarodowej misji pokojowej ONZ w Donbasie i uwolnieniu ukraińskich jeńców. W Kijowie uważają, że obecność sił pokojowych na terenie samozwańczych republik oraz odcinku ukraińsko-rosyjskiej granicy (niekontrolowanym obecnie przez Ukrainę) jest jedyną drogą do pokoju na wschodzie kraju. Rosja się sprzeciwia i ma odmienną wizję sytuacji. W swoim sobotnim komunikacie rosyjski MSZ stwierdził, że taka misja oznaczałaby „siłową operacją zmuszania do pokoju”.
Rosyjska dyplomacja zapowiedziała, że w Berlinie chce rozmawiać o tzw. formule Steinmeiera i zatwierdzić ją na piśmie. Z dotychczasowych doniesień medialnych wynikało, że w październiku 2016 r. ów plan miał zaproponować ówczesny minister spraw zagranicznych Niemiec, a obecnie prezydent. Polega na tym, że Ukraina najpierw miałaby tymczasowo nadać specjalny status separatystycznym regionom Donbasu i przeprowadzić tam wybory samorządowe. Status miałby zostać na stałe, jeżeli obserwatorzy z organizacji międzynarodowych uznaliby ich wynik. Następnie z Donbasu mieliby zostać wycofani rosyjscy żołnierze, a dopiero później Ukraina odzyskałaby kontrolę nad swoją granicą. W Kijowie uważają, że takie ustępstwa wobec Rosji mogłyby drogo kosztować i oznaczałyby de facto kapitulację Ukrainy.
– Jak można przeprowadzać wybory, jeżeli tam ciągle trwają walki? Pierwszorzędną sprawą dla Ukrainy jest wycofanie stamtąd rosyjskich żołnierzy i najemników. Dopiero później można będzie rozmawiać o politycznej części „porozumień mińskich” – mówi „Rzeczpospolitej” znany kijowski politolog Ołeksandr Palij.
Najważniejszy problem jednak polega na tym, że w zawartych w lutym 2015 r. porozumieniach nie jest wyraźnie określone, w jakiej kolejności mają być wykonywane. Np. punkt 9 mówi o „całkowitym odzyskaniu kontroli przez Ukrainę nad granicą w strefie konfliktu”, które miałoby rozpocząć się już następnego dnia po przeprowadzeniu wyborów samorządowych. O wycofaniu „obcych sił zbrojnych” mowa jest dopiero w 10 z 13 postulatów „porozumień mińskich”. – Niestety były pisane w warunkach, gdy toczyły się ostre walki w Donbasie, dyplomaci toczyli swoją wojnę. Nie było zbyt wiele czasu – twierdzi Palij.