Próbował on zmonopolizować rynek śmieci, zlecając ich odbiór bez przetargu komunalnej spółce. Problem w tym, że MPO nie jest do tego przygotowane.
Dowód? Aby wywiązać się z zadania, szukało pomocy u prywatnych konkurentów. Rozpisało nawet przetarg na utylizację odpadów, bo sam nie ma odpowiedniej infrastruktury. Spalarnia śmieci, o której od lat tylko się mówi, ma szanse powstać dopiero za 3–4 lata. MPO jest tu de facto tylko pośrednikiem, czyli z biznesowego punktu widzenia zbędnym ogniwem.
Co prawda odbiór to coś innego niż utylizacja. Zachodziła jednak obawa, czy przychody za odbiór śmieci nie stanowiłyby po części źródła finansowania spalarni budowanej przez komunalną spółkę. Pewne jest zaś to, że taki biznes podniósłby wiarygodność kredytową każdego przedsiębiorstwa.
Nic dziwnego, że do Krajowej Izby Odwoławczej trafiły skargi dwóch spółek, zarzucających MPO próbę monopolizacji rynku. Co prawda wyroku jeszcze nie ma, ale ratusz wycofał się z decyzji o podpisaniu umowy z komunalną spółką.
Chciałoby się powiedzieć: Tak się musiało skończyć.