Jest rodzynkiem w stadzie samic. Pochodzi z Czech, ma 11 lat. Jak na wielbłąda jest duży. Od dłuższego czasu ślinił się ponad miarę i nie jadł.
Doktor Maciej Pietrak postanowił dokonać oględzin paszczy Jorgusiowej. A że zwierz jest duży, to doktor nie mógł do niej sięgnąć. Poza tym czeski wielbłąd jest znany z tego, że potrafi ugryźć. – Na żywca to się nie da takiego zabiegu przeprowadzić – mówił weterynarz i uśpił Jorgusia.
Okazało się, że zwierzakowi urosły za duże zęby. A na krawędziach stały się ostre i pokaleczy mu błony śluzowe na policzkach. – Jest taki przyrząd, nazywa się tarnik, i nim spiłowałem wielbłądowi zęby – mówi dr Pietrak.
Samo piłowanie przerośniętego uzębienia nie było dla weterynarza wielkim wyzwaniem. Ot, jakby pilnikiem drewno spiłowywał.
Przy okazji wyszła na jaw jeszcze pleśniawka języka i całej paszczy Jorgusia. Dostał więc na to owrzodzenie lekarstwa.