Obecnie polski kontyngent liczy 2200 ludzi. Niebawem ma być zwiększony o 400 kolejnych. Okazało się, że to za mało, aby kontrolować strefę, przez którą biegnie ważny szlak komunikacyjny z Kandaharu do Kabulu.

Oprócz Amerykanów do polskiej strefy ma trafić także 50 Czechów. Przed wyborami prezydenckimi, które odbyły się w lecie, polskie władze rozmawiały o wzmocnieniu naszego kontyngentu z władzami Mongolii. – Byłem zwolennikiem skoncentrowania polskich wojsk, ale przestrzegałem przed braniem odpowiedzialności za całą strefę. Za dużo na siebie wzięliśmy i teraz ponosimy konsekwencje – mówi „Rz” generał Stanisław Koziej.

Jego zdaniem Polacy powinni wynegocjować zmniejszenie rozmiaru strefy zamiast liczyć na pomoc Amerykanów. – Można mówić, że Amerykanie będą podlegać polskim dowódcom, ale w rzeczywistości będą niezależni. A wszystko, co się będzie wiązać z ich obecnością, pójdzie na nasze konto, bo to my odpowiadamy za strefę – os- trzega Stanisław Koziej. Ekspert obawia się też, że talibowie wycofają się z rejonów działania świetnie uzbrojonych wojsk USA i przeniosą się na tereny kontrolowane przez polskich żołnierzy.