Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga od trzech lat rozbija układ korupcyjny w policji. Śledztwo nazywane jest sprawą legionowsko-wołomińską, bo głównie w tych powiatach dochodziło do przestępstw.
Do wczoraj zarzuty fałszowania dokumentów i oszustw śledczy postawili 55 osobom, wśród nich jest 13 policjantów – głównie z komendy w Wołominie oraz stołecznego Wydziału Ruchu Drogowego. Z naszych ustaleń wynika, że dotąd prokuratura udowodniła podejrzanym popełnienie ponad stu przestępstw. Śledczy szacują, że mogli wyłudzić od firm ubezpieczeniowych co najmniej milion złotych. – To jednak nie jest koniec. Sprawa pączkuje, pojawiają się kolejni podejrzani – opowiada Jarosław Onyszczuk, zastępca szefa Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.
Mózgiem grupy był Adam R. policjant z Wołomina. Prokuratura postawiła mu na razie 29 zarzutów (w jednym z procesów korupcyjnych został już skazany na dwa lata więzienia). Śledczy udowodnili mu, że m.in. sam fingował kolizje swojego mercedesa w okolicach Wyszkowa. – Znał innych policjantów i właścicieli warsztatów samochodowych – opowiada śledczy.
Mechanizm popełniania przez grupę przestępstw był prosty: kierowcy (niekiedy właściciele warsztatów, którzy przywozili do Polski z zagranicy rozbite samochody) i funkcjonariusze umawiali się na tzw. ustawki. Stawiali np. dwa uszkodzone pojazdy na skrzyżowaniu, a o kolizji zawiadamiali zaprzyjaźnionych policjantów (znali grafik ich dyżurów). Ci za łapówkę w taki sposób opisywali stłuczki, aby ich uczestnicy mogli dostać odszkodowanie.
– Znamy przypadki, gdy policjanci we współpracy z likwidatorami szkód firm ubezpieczeniowych od podstaw tworzyli dokumentację – dodaje prokurator Jarosław Onyszczuk.