Tym razem, chyba po raz pierwszy, pisząc scenariusz bracia Ethan i Joel Coen wykorzystali cudzy tekst, a mianowicie powieść popularnego w Stanach Zjednoczonych współczesnego pisarza Cormaca McCarthy’ego.
Teksas blisko granicy z Meksykiem, rok 1990. Llewelyn Moss (Brolin), weteran z Wietnamu, któremu chyba powodzi się nie najlepiej (mieszka z żoną w wynajmowanej przyczepie), podczas polowania na antylopy znajduje na pustkowiu kilka trupów, półciężarówkę załadowaną heroiną i torbę z dwoma milionami dolarów.
Chciwość zwycięży rozsądek i strach, mężczyzna zabierze pieniądze. Ta decyzja na zawsze przesądzi nie tylko o jego przyszłości. Będzie odtąd poszukiwany przez sprawców krwawej zbrodni, którzy wyślą w ślad za nim Antona Chigurha (Bardem otrzymał za rolę nominację do Oscara; wywiad z aktorem w piątkowym dodatku „Tele“). To kat doskonały, psychopatyczny morderca-filozof, uosobienie zła o demonicznej fryzurze. Zabije każdego, kto choć przypadkiem stanie na jego drodze, a nie odgadnie, czy rzucona do góry moneta upadnie orłem czy reszką.
Trzecią kluczową postacią jest zmęczony, małomówny, czekający na emeryturę szeryf Ed Tom Bell (Lee Jones) prowadzący śledztwo w sprawie krwawej masakry na pustkowiu. Losy całej trójki, początkowo symultaniczne, w miarę rozwoju zdarzeń raz po raz będą się krzyżować.
Galeria wyrazistych postaci, częste zwroty akcji, krwawa estetyka plus rozważania o starości i przemijaniu. Starzy widzą przyszłość w czarnych barwach, bo młode pokolenie jest głupie, agresywe i samolubne. Brzmi to banalnie, ale jak wspaniale zostało pokazane na ekranie.