[b]A marszałek Komorowski?[/b]
Komorowski jest osobą szanowaną, także przeze mnie, ale nie ma silnej pozycji w partii. Mógłby być kandydatem tylko wtedy, gdyby wysunął go Tusk. A to byłoby możliwe jedynie w sytuacji dramatycznego tąpnięcia popularności Tuska.
[b]W ogóle wyobraża sobie pan takie dramatyczne tąpnięcie?[/b]
Ostatnie 20 lat w Polsce i obserwacja innych krajów poszerzają wyobraźnię w tej sprawie. Gdy AWS dochodził do władzy, to mówiło się, że na dwie kadencje. To samo było w przypadku Leszka Millera i SLD. Nie wiem, co to by mogło być, oprócz nieporadności w radzeniu sobie z kryzysem, w każdym razie tylko w sytuacji dramatycznego tąpnięcia PO może szukać innego kandydata niż Tusk. Zwłaszcza że ta partia chce do końca wykorzystać niebywałe zrządzenie losu.
[b]Jakie znowu zrządzenie losu?[/b]
Że główną opozycją jest PiS. Bo to jest niezwykle wygodna i słaba opozycja, nieporadna. Kiedy PiS rozpoczęło wielką kampanię na rzecz odbudowania swojej pozycji, organizując kongres programowy, liczne konferencje prasowe, spoty itp., natychmiast spadło mu poparcie o kilka procent, a Platformie wzrosło. Tak to już jest, że PiS pod wodzą panów Kaczyńskich ma wmontowany mechanizm samodestrukcji. Po wyborach europejskich widać już wyraźnie, że będzie w PiS silna tendencja, może nie do końca rozłamowa...
[b]Jeśli nie „do końca rozłamowa”, to jaka?[/b]
Pokazywania się przez część polityków wewnątrz tej partii jako opozycja wobec prezesa. Personifikacją tej tendencji będzie Zbigniew Ziobro.
[b]Jeśli pana diagnoza jest słuszna, to może skończy się to rozwiązaniem: Ziobro na prezesa?[/b]
Ziobro po to wybrał pięcioletnią kadencję w europarlamencie, aby przeczekać klęskę PiS w wyborach prezydenckich, a być może jeszcze parlamentarnych w 2011 r. I dopiero potem zacznie przejmować PiS.
[b]Skąd taki pomysł?[/b]
Bo nie chciał teraz uczestniczyć w polskiej polityce i wolał przeczekać najbliższe lata w Brukseli. Aby wrócić jako ten, który potrafił osiągać świetne rezultaty. W bezpośrednim starciu z Kaczyńskim przegrałby tak samo jak Ludwik Dorn.
[b]Może jednak Ziobrze krytyka kampanii PiS się wymsknęła pod wpływem emocji. Bo powodował nim żal, że jego ludzie – tacy jak Beata Kempa, Arkadiusz Mularczyk – nie dostali się do PE. Z nimi w brukselskim siedzisku może mógłby budować nowe PiS?[/b]
Gdyby to mu się wymsknęło, to zachowałby się nieracjonalnie. Ale uważam, że tak nie było. Planem Ziobry było przeprowadzenie się do Brukseli razem z całą grupą współpracowników. I ten plan się nie powiódł. Co wcale nie oznacza, że Ziobro nie zadaje sobie nadal pytania, co dalej będzie się działo z nim i z PiS.
[b]I jaka jest odpowiedź na to pytanie?[/b]
Że z Jarosławem Kaczyńskim przed wyborami prezydenckimi nikt w PiS nie jest w stanie wygrać. I najprawdopodobniej ci politycy PiS, którzy chcą dokonać zmiany przywództwa, będą czekali na tę wyborczą porażkę.
[b]To dlaczego Ziobro „dopuścił się” krytyki?[/b]
Sądzę, że będzie dość konsekwentnie reżyserował konflikt z otoczeniem Jarosława Kaczyńskiego. Jak się spodziewam, samego prezesa i prezydenta będzie chwalił, ale będzie ostro się dystansował od ich złych doradców. Czyli car będzie dobry, ale bojarowie źli.
[b]Będzie to konflikt głównie ze spin doktorami?[/b]
I z jakąś grupą ich współpracowników, których uważa za rywali w partii. Na nich będzie przenosił odpowiedzialność za kolejne porażki PiS, bo przenosić na prezesa to raczej głupio. Przynajmniej w tym momencie.