[b]Rz: Ostatni raz Niemcy grali z Hiszpanami w finale Euro 2008 i byli bez szans. Myśli pan o meczu w Durbanie jako rewanżu?[/b]
[b]Joachim Loew:[/b] To nie miałoby sensu. Tamten finał przegraliśmy, bo Hiszpania była daleko przed wszystkimi rywalami. Dziś jest inaczej. Nie jesteśmy bez szans, zalicza się nas do najlepszych drużyn turnieju. Ale Hiszpanie pozostali bardzo mocni. To jeden z tych zespołów, które przez ostatnie lata rozwijały się najbardziej płynnie. Zachowali kluczowych piłkarzy i swoją tożsamość. Hiszpania nie ma jednego Messiego. Ma ich wielu. To nie Argentyna ani Anglia. Nie robi sama błędów w obronie ani w ataku. Trzeba ją do nich zmusić, a przy tym samemu się nie mylić.
[b]Świat nagle odkrył, że Niemcy mogą się podobać, wielu kibiców przeciągnęliście na swoją stronę.[/b]
Nie ma w tym niespodzianki, to był proces. Powtarzamy piłkarzom, że wola walki, umiejętność wygrywania pojedynków to wspaniałe cechy. Ale są tylko podstawą, o której się nawet nie dyskutuje. Mówimy: nie możecie tylko kontrolować, musicie mieć pomysły, bądźcie kreatywni. Udało nam się stworzyć drużynę odważną, chętną do nauki. I sympatyczną, co też ma znaczenie. Tego nie da się narzucić, oni po prostu tacy są. Cztery lata temu Włosi zdobyli mistrzostwo świata, bo byli najlepiej zorganizowani, nie tracili goli. Od tego czasu futbol się rozwinął. Nastał czas Hiszpanii, Barcelony. Półfinały mundialu należą do drużyn ofensywnych – Holendrów, Hiszpanów, nas. Nawet Urugwajczycy grają odważniej, niż do tego przyzwyczaili.
[b]Pan też jest wyznawcą hiszpańskiego stylu?[/b]