Kędzierzyn-Koźle, Sandomierz, Tarnobrzeg i Gorzyce – powodzianie z tych miejscowości postanowili poszukać winnych zaniedbań, które doprowadziły do zalania ich domów. Złożyli pozwy zbiorowe przeciwko Skarbowi Państwa. Chcą, by sądy wskazały winowajców ich tragedii, od których będą mogli domagać się odszkodowań.
Podobne zamiary mieli mieszkańcy dwukrotnie zalewanej gminy Wilków na Lubelszczyźnie. O pomoc zwrócili się do specjalizującego się w takich sprawach Stowarzyszenia Razem Przeciw. Jedna z warszawskich kancelarii zgodziła się reprezentować ich za darmo (wynagrodzeniem miał być procent od możliwej wygranej w sądzie).
– Początkowo chęć podpisania się pod pozwem deklarowało nawet kilkaset osób – mówi Krzysztof Czajka, przedsiębiorca prowadzący w gminie Wilków m.in. dom weselny i firmę handlującą maszynami rolniczymi. Straty, jakie poniósł, szacuje na setki tysięcy złotych. Ale kolejne spotkania mieszkańców, na których omawiano szczegóły pozwu, skończyły się niczym.
– Zrezygnowaliśmy z tej inicjatywy – mówi Czajka. I tłumaczy: – Ludzie są zadowoleni z tego, co dostali w ramach rządowej pomocy. Zaczęli remonty, nie mają czasu biegać po sądach. Tym bardziej że korzystny dla nas efekt procesu nie jest pewny, a można na niego czekać miesiącami, jeśli nie dłużej.
Także wielu powodzian z Krakowa wycofało wnioski o odszkodowanie z powodu powodzi. Z grupowego pozwu zrezygnowali mieszkańcy Bieżanowa i Złocienia zrzeszeni w komitecie Dolina Serafy. Choć zostali zalani w tym roku sześć razy, doszli do wniosku, że pozytywny wynik pozwu nie jest przesądzony, a koszty ekspertyz mogą być ogromne. To strona skarżąca bowiem płaci za fachowe analizy. Uznali więc, że lepiej się z miastem dogadać, niż iść na wojnę.