Koniec roku zbliża się wielkimi krokami. Hotele, pensjonaty, kluby kuszą już propozycjami na spędzenie ostatniej nocy roku. Ofert jest bez liku i wszędzie są jeszcze wolne miejsca. Czy poddajemy się przymusowi szampańskiej zabawy sylwestrowej?
Joanna Kantor-Martynuska:
Nie ma jednego uniwersalnego sposobu na miłe spędzenie czasu, zarówno niedzielnego popołudnia, jak i sylwestrowej nocy. Są osoby, które nie wyobrażają sobie sylwestra bez wielkiego wyjścia. Pragną zaakcentować ten dzień, nadając mu charakter święta, które stanowi okazję do zrobienia czegoś niezwykłego, szalonego. Potrzebują wyjątkowych, silnych wrażeń, lubią przygotowania do imprezy i mają wiele radości z powodu wyjścia. Trudno im zrozumieć osoby, które ten wieczór spędzają samotnie, w domu. Podobnie jest z większością czasu wolnego takich „poszukiwaczy wrażeń".
Lubią otaczać się ludźmi, spędzać czas w ich towarzystwie, angażują się na portalach społecznościowych, zabiegają o to, by istnieć w pamięci znajomych i podtrzymywać z nimi kontakty. To działa dobrze na ich poczucie własnej wartości. Czasami nie rozumieją osób, które zamiast imprezy wolą pójść na wystawę czy usiąść w fotelu z książką. Niektórzy po prostu nie mają ochoty na huczną zabawę - głośną muzykę i przebywanie w tłumie ludzi, z którymi nic ich nie łączy. Podobnie jak na co dzień, także w tym dniu mamy zróżnicowane potrzeby, chęci i marzenia, u podłoża których leżą między innymi temperament i osobowość.