"Jeśli będzie zgoda, stanę na  czele przyszłorocznego wspólnego marszu w Święto Niepodległości – oświadczył na łamach "Gazety Wyborczej" Bronisław Komorowski. – Nie pozwólmy ekstremistom i chuliganom na psucie naszych wspólnych polskich świąt narodowych".

Prezydent nawiązał do tegorocznego marszu z 11 listopada. W zorganizowanej przez środowiska narodowe demonstracji uczestniczyło ponad 20 tys. osób. Jednak kilkuset chuliganów wywołało zamieszki i pobiło się z policją. Marsz próbowały też zakłócić organizacje anarchistyczne i lewicowe. Policja zatrzymała m.in. ponad 90 anarchistów z Niemiec.

Według prezydenckiego doradcy, historyka prof. Tomasza Nałęcza taka sytuacja nie powinna się powtórzyć. Dlatego w inicjatywie prezydenta powinni uczestniczyć ludzie z różnych stron politycznej barykady. – W takim marszu powinni iść zarówno prof. Jan Żaryn, jak i Sławomir Sierakowski (lider środowiska "Krytyki Politycznej") – przekonywał w TVN 24.

Jednak pomysł nie przypadł do gustu współorganizatorom tegorocznego marszu z Młodzieży Wszechpolskiej. "Panie Prezydencie – napisał w oświadczeniu prezes MW Robert Winnicki – niepodległość nie jest jedynie historycznym wspomnieniem, a  Święto Niepodległości nie zamyka się w pamięci o przodkach – to realna treść, praca na rzecz silnego, niezależnego państwa (...). Treść, z którą Pan i Pańska formacja polityczna nie macie nic wspólnego. Musiałby pan zupełnie zmienić prowadzoną przez siebie dotychczas politykę, aby zostać zaproszonym na Marsz".

Pomysł podzielił też polityków. – Idea uczestnictwa prezydenta w marszu jest fantastyczna – mówił w Radiu Zet Adam Szejnfeld (PO). Za jest też PSL. Innego zdania są PiS, Solidarna Polska i Ruch Palikota. – To taki rodzaj wpraszania się na marsz – mówi Jacek Kurski z SP. Janusza Palikota zaś "zszokowała" próba ograniczenia prawa obywateli do zgromadzeń poprzez zmiany w prawie i próba spacyfikowania personalnie marszu przez prezydenta.