Rz: Kuba zamierza jeszcze dokładniej nadzorować swoich obywateli, Wenezuela idzie w jej ślady. Czy dziwi panią fakt powstania nowoczesnego systemu, który pozwala na szybkie rozpoznanie każdego obywatela wraz z dostępem do kompletu danych o nim?
Katarzyna Szymielewicz:
Każde państwo marzy o takim systemie i nie jest dla mnie żadnym zaskoczeniem, że ktoś taki system rozwija. Jednak w zdrowym systemie nie może być takiej sytuacji, w której kompleksowa inwigilacja obywatela następuje tylko dlatego, że ktoś ma na to ochotę. Po to mamy sądy i prokuraturę, żeby trzymać to w ryzach. Zgadzamy się jako społeczeństwo, że pewne jednostki mogą być poddane nadzorowi, jeżeli są niebezpieczne dla innych obywateli. Ale to, kto jest niebezpieczny, musi być ustalone wcześniej. Kuba nie przestrzega tej zasady, dlatego jest państwem autorytarnym.
Ale dlaczego w ogóle mamy się bać nowoczesnego systemu nadzoru? Przecież jeśli nie mamy nic do ukrycia, to nic nam nie grozi...
Nic bardziej błędnego. Ten, kto ma wiedzę, ma władzę. Tu chodzi o kontrolę nad naszym życiem. Jeżeli państwo ma pełną informację o tym, co robię, jak się komunikuję, czego pragnę, czego się boję, jakie mam zamiary itd., to nie tylko wie, ale z tą wiedzą może coś zrobić. Nawet nieużywana wiedza jest więc taką tykającą bombą. A jeżeli państwo zacznie jej nadużywać, to może być bardzo niebezpieczne. Poza tym jeżeli nic złego nie robię, to państwo nie może ograniczać moich praw ot tak, na wszelki wypadek.