Zwycięstwo z Grecją dałoby Polakom komfort, nawet porażka w drugim spotkaniu nie przekreśliłaby naszych szans na wyjście z grupy. Teraz czeka nas spotkanie, którego nie możemy przegrać – z Rosją.
– Cały czas jesteśmy w grze – mówił po meczu kapitan drużyny Jakub Błaszczykowski. Podobnie jak trener Franciszek Smuda: – Przed nami dwa ważne mecze, nie ma co sobie już głowy zawracać Grecją.
A jednak mecz ten będziemy długo wspominać. Był jak horror. I jeśli takie będą całe mistrzostwa, przejdą do historii jako jedne z najciekawszych. W pierwszej połowie Polacy byli odważni, szybcy, ale nieskuteczni. Po przerwie wyszli na boisko uśpieni, przestraszeni i zdekoncentrowani.
Była 17. minuta meczu, kiedy zadrżał cały stadion. Błaszczykowski dośrodkował z prawej strony, a Robert Lewandowski strzelił pierwszego gola turnieju. Głową, po akcji jak w Borussii Dortmund. Kapitan polskiej kadry wzniósł ręce do nieba, Smuda zaczął taniec radości.
Polacy zaskoczyli kibiców. Grali szybko, składnie i do przerwy powinni prowadzić trzema golami. Prowadzili jednym, ale grali w przewadze jednego zawodnika po dwóch trochę pochopnych żółtych kartkach dla Sokratisa Papastathopoulosa. Zdenerwowani na sędziego Carlosa Velaskę Grecy ironicznie klaskali w stronę siedzącego na trybunie honorowej prezydenta UEFA Michela Platiniego.