Po remisie 1:1 z Grecją polscy piłkarze czują się jak po porażce. Mówią, że mają eurokaca. Nie wiedzą, co stało się z nimi w drugiej połowie. Było duszno, ale nie mieli prawa stracić tego, co udało się wypracować w pierwszej połowie - prowadzenia i komfortu, jaki dawała czerwona kartka dla rywala.
- Na pewno nie pomyśleliśmy, że zwycięstwo mamy w kieszeni. Naprawdę mocno mobilizowaliśmy się w szatni. Remis boli, czujemy, że straciliśmy szansę na trzy punkty. Potrafiliśmy sobie stworzyć kilka sytuacji, które powinny zakończyć się golem. Teraz musimy myśleć już tylko o Rosji - mówi „Rz" Marcin Wasilewski.
W sobotę na otwartym treningu na stadionie Polonii naszą reprezentację wspierało kilka tysięcy kibiców. Franciszek Smuda za bardzo nie przejmował się kibicami, grupę piłkarzy, która grała z Grecją, odesłał na zajęcia do siłowni. Ludzie na trybunach patrzyli na rezerwowych, byli zawiedzeni tym, jak zostali potraktowani.
Smuda z całej polskiej reprezentacji wydaje się być najbardziej zagubiony. Nikt, także piłkarze, nie wie, dlaczego w piątek zdecydował się tylko na jedną zmianę - wymuszoną czerwoną kartką dla Wojciecha Szczęsnego. Powstał nawet dowcip, całkiem popularny wśród kadrowiczów: „- Co tam panie Smuda?" „- A dziękuję, bez zmian". Zawodnicy żartowali też, że na treningu nie będzie Kamila Grosickiego, bo ciągle stoi przy linii bocznej na Stadionie Narodowym i czeka, aż wreszcie wejdzie na boisko.
- To moja przemyślana decyzja. Czasami zmiany zamiast poprawić, tylko psują grę. Trener Bayernu Monachium w meczu z Chelsea zdjął z boiska Thomasa Muellera, a później bardzo tego żałował - tłumaczył Smuda.