– To była święta kobieta. Do końca życia nawet, gdy była już poważnie chora, chciała dawać świadectwo o swoim synu – mówi „Rz" kard. Kazimierz Nycz, metropolita warszawski. – Spotykałem się z nią wielokrotnie i zawsze podziwiałem jej wielką wiarę w Boga. Wiarę także w to, że śmierć jej syna nie była daremna.
Marianna Popiełuszko zmarła wczoraj w szpitalu w Białymstoku, do którego trafiła 10 listopada. Miała 93 lata, choć z jej dokumentów, m.in. dowodu osobistego, wynikało, że urodziła się 10 lat wcześniej.
– Spodziewaliśmy się tej śmierci – mówi „Rz" ks. Tadeusz Bożełko, proboszcz warszawskiej parafii św. Stanisława Kostki na Żoliborzu, przy której znajduje się grób księdza Jerzego. – Od kilku dni leżała w szpitalu. Była umierająca. Wierzę, że już spotkała się ze swoim synem – dodaje.
– Ona porażała otoczenie swoją prostotą i wielką wiarą – podkreśla Milena Kindziuk, dziennikarka tygodnika „Niedziela" i autorka biografii Marianny Popiełuszko „Matka Świętego". – Wielokrotnie z nią rozmawiałam i widzę w niej wzór wielkiej matczynej miłości. Pamiętam, że wiele razy mówiła, że wybaczyła zabójcom swojego syna. Chociaż do końca widać było w niej cierpienie, potrafiła zawierzyć.
Jej bliscy podkreślają także, że nigdy nie pragnęła żadnego rozgłosu i nie chciała sławy. – Do końca życia pozostała prostą, wiejską kobietą – mówi Kindziuk.