Atak miał miejsce około godz. 1:30 na jednym z łódzkich parkingów. Stoją tam samochody obklejone banerami wyborczymi kandydatów startujących w wyborach do Parlamentu Europejskiego, m.in. Johna Godsona z Polski Razem czy Joanny Skrzydlewskiej z PO, informowała TV Republika.
Samochód ze swoim bilbordem chciał także umieścić Makuszewski. Gdy jednak razem ze swoimi współpracownikami wjechali na plac, podeszło do nich trzech agresywnie zachowujących się mężczyzn. Polityk PiS próbował ich uspokoić odwołując się do swojego parlamentarnego autorytetu i pokazując legitymację poselską. Takie zachowanie jednak jeszcze bardzie sprowokowało napastników.
- Ci młodzi ludzie przeklinali, wyzywali nas od "pisiorów" i chcieli nam wyrwać kluczyki do poloneza trucka z billboardem. W między czasie na parking wjechał samochód wypełniony młodymi ludźmi, którzy przywitali się z napastnikami - relacjonuje "Rz" Matuszewski.
Jak dodaje, jego współpracownikowi udało się odzyskać kluczyki. Poseł w pewnym momencie zauważył przejeżdżający obok pojazd techniczny z łódzkiego MPK. Udało mu się go zatrzymać i zadzwonić z autobusu po policję. - Bardzo dziękuję temu kierowcy, bo to on nas uratował. Mógł przecież nie otworzyć drzwi, myśląc, że biegnie do niego nie ofiara, a napastnik. W tym czasie jak dzwoniłem na policję, byli bici moi wolontariusze. W końcu udało im się wyswobodzić i przybiec do autobusu. Jeden z napastników nas gonił, ale kierowca na szczęście ruszył i odjechał z nami w środku - opisuje bieg wydarzeń poseł PiS.
Napastnicy jednak nie dali za wygraną i postanowili zniszczyć mienie Matuszewskiego. - Zaczęli najpierw wybijać szyby w polonezie trucku, potem uderzali w samochód, którym ja przyjechałem. W nim również wybili szyby, potem uderzyli drewnianym drągiem w dach. Wtedy ten kij się złamał i teraz będzie służył za dowód, ponieważ pozostała na nim krew sprawców - mówi Matuszewski.