W aktach ze śledztwa, które ujawnił 9 czerwca biznesmen Zbigniew Stonoga, pojawia się m.in. relacja kelnera z restauracji "Sowa i przyjaciele", w której nagrywano polityków, dotycząca Millera. Według mężczyznę podejrzanego o udział w nielegalnym nagrywaniu polityków, jedną z pierwszych rozmów nagranych w lokalu była rozmowa Leszka Millera z Janem Kulczykiem. W rozmowie tej miały, zgodnie z zeznaniami kelnera, słowa sugerujące, iż były premier udzielał pomocy przedsiębiorcom, która mogła być niezgodna z prawem.
Miller odnosząc się do tych zarzutów przypomniał, że kelner składający zeznania jest podejrzanym w sprawie, w związku z tym "może bronić się jak chce". – Do wszystkich zeznań tych kelnerów trzeba podchodzić z należytym dystansem - stwierdził. Dodał, że nie ujawniono zapisu z jego rozmowy z Kulczykiem, a informacje o niej opierają się jedynie na zeznaniach kelnera. - Ten pan mógł sobie wymyślić różne rzeczy - stwierdził.
Miller przypomniał też, że jak dotąd nie został o nic oskarżony. Stwierdził również, iż nie uważa, aby na taśmach znajdowały się jakieś informacje, które stawiałyby go w charakterze pokrzywdzonego lub podejrzanego.
Tzw. afera taśmowa wybuchła po tym, jak tygodnik "Wprost" w czerwcu 2014 roku opublikował kilka zapisów rozmów między członkami rządu, które zostały zarejestrowane w co najmniej dwóch warszawskich restauracjach. O zlecenie nagrań jest podejrzewany biznesmen Marek F.