Reklama

Migalski: Jak nas widzą, tak nas piszą

Gabinet Beaty Szydło nadszarpnął wizerunek Polski za granicą

Publikacja: 17.05.2016 19:03

Marek Migalski

Marek Migalski

Foto: Fotorzepa, Łukasz Kobus

Wizerunek kraju nie jest tak ważny, jak sądzą politycy mainstreamowi, ale też nie jest tak nieważny, jak mniemają politycy antyestablishmentowi. Jest istotny do pewnego stopnia i w pewnych aspektach. Niestety, w ciągu ostatnich sześciu miesięcy został on bardzo poważnie naruszony przez rządy PiS.

Jeśli nowa ekipa szła do wyborów pod hasłem dobrej zmiany, to przynajmniej w jednej dziedzinie nie udało się jej to – w kwestii wizerunku Polski za granicą. Można nawet powiedzieć, że nigdy chyba po 1989 roku obraz naszego kraju nie był tak zły jak obecnie. W dużej mierze to wynik tego, że politycy PiS i jego medialni paputczicy w głębokiej pogardzie mają kwestie wizerunku.

Wrogi świat poza granicami

Więcej – wydaje się, że właśnie krytyczne opinie umacniają ich w przekonaniu, że są na dobrej drodze i skutecznie dbają o interes kraju. Świat zewnętrzny postrzegają bowiem jako z natury wrogi. Jeśli więc ów świat źle wyraża się o zmianach zachodzących w Polsce, jest to sygnał, że polityka nowej ekipy jest słuszna, a pretensje zgłaszają tylko ci, których interesy nowy patriotyczny gabinet naruszył. Im gorszy zatem wizerunek kraju za granicą, tym bardziej jest oczywiste, że partia rządząca działa w interesie Polski i Polaków.

Że jest to myślenie absurdalne i anachroniczne? Cóż z tego – zwolennicy „dobrej zmiany" uważają inaczej. Dlatego za nic mają (przynajmniej oficjalnie) pogarszającą się opinię o naszym kraju na Zachodzie. Bronią się, że poprzednie ekipy za bardzo przejmowały się tym, co myślą o nich w Brukseli, Berlinie czy Waszyngtonie. I po części mają rację – rzeczywiście rządom PO, PSL czy jeszcze wcześniej SLD można postawić taki zarzut. Ale nie zmienia to faktu, że postępowanie całkowicie odwrotne – czyli zupełne nieliczenie się z tym, jaki mamy wizerunek u naszych partnerów – jest jeszcze bardziej szkodliwe dla interesów Polski.

Ulotny image

Bo wizerunek jest ważny – nie dla poprawy stanu ducha czy dla autooceny, ale dla zdolności do skutecznej walki o realne i bardzo namacalne interesy narodowe. Sam image jest ulotny, ale to, co można dzięki niemu zdobyć (lub stracić), jest już bardzo konkretne. O tym zdają się nie pamiętać, a może nawet nie wiedzieć, politycy „dobrej zmiany".

Reklama
Reklama

Pogarszają nasz wizerunek – a tym samym zdolność do przeforsowywania polskich spraw – debaty w Parlamencie Europejskim na temat stanu demokracji w naszym kraju. Uderzają w naszą gospodarkę kolejne raporty poważnych firm ratingowych, obniżające naszą wiarygodność lub wieszczące kłopoty budżetu państwa.

Nie poprawiają opinii o Polsce kolejne doniesienia zachodnich mediów o tym, co się w Polsce dzieje i jak naruszane są rządy prawa – z paraliżem Trybunału Konstytucyjnego włącznie. Szkodzą wypowiedzi Billa Clintona, nawet jeśli nas krzywdzące, o tym, że w Polsce panuje reżim w stylu putinowskim (wszak to nie tylko były amerykański prezydent, ale być może za chwilę mąż najpotężniejszego polityka na świecie).

Opozycja i popierający ją dziennikarze mają predylekcję do wyolbrzymiania strat z tego wynikających. Natomiast PiS i jego medialni pomocnicy mają z kolei skłonność do zupełnego ignorowania tych faktów. Ale naprawdę nie służy Polsce i jej bardzo wymiernym interesom to, że Beacie Szydło w czasie debaty w PE klaskali jedynie eurosceptycy lub neofaszyści, a ostro krytykowali prawie wszyscy politycy mający coś do powiedzenia w Unii.

Awanturnicza Polska

Dopóki to nie Marine Le Pen i Nigel Farage rządzą Europą, ale sojusz chadeków z socjalistami, przy wsparciu brukselskich biurokratów, to jednak nasza pani premier powinna starać się o poparcie tych drugich, a nie tych pierwszych. Jeśli w końcu w UE władzę przejmą politycy Frontu Narodowego i Fideszu, wówczas wzajemne oklaskiwanie się w Strasburgu europosłów tych ugrupowań i naszej premier będzie służyło Polsce.

Dziś jednak nasze interesy mogą być wspierane lub blokowane przez Junckera, Merkel czy Hollande'a. I dlatego ważne jest, co oni i ich wyborcy w ojczystych krajach myślą o Polsce. Czy chcą nam pomagać i nas wspierać, czy też jednak uznają nas za autorytarnych dzikusów, ogarniętych antyimigrancką fobią i rozwalających u siebie trójpodział władzy.

To od ich nastawienia do nas, oraz nastawienia zachodniej opinii publicznej, zależy realizacja jak najbardziej konkretnych i namacalnych polskich interesów. Ten niby nieistotny wizerunek, tak bardzo pogardzany w kręgach rządowych, może zdecydować, czy w ważnych dla nas kwestiach (energetycznych, polityki wschodniej, polityki wojskowej, funduszy unijnych) Warszawa będzie postrzegana jako solidny i kooperujący partner czy też jako nieprzestrzegający zasad demokracji, stwarzający wciąż problemy i agresywny retorycznie awanturnik.

Reklama
Reklama

Wbrew pozorom czynniki decyzyjne w PiS to wiedzą. Bo jakże inaczej należałoby tłumaczyć fakt, że rząd gwałtownie szukał w ostatnim czasie zachodniej agencji PR, która pomogłaby poprawić nasz image za granicą, czy też to, że minister spraw zagranicznych wykupuje w zachodniej prasie strony w gazetach, by móc tam tłumaczyć nasze stanowisko? Albo jak inaczej wyjaśnić, że Jarosław Kaczyński już w kampanii wyborczej zapowiadał, że za rządów PiS produkowane będą „hollywoodzkie filmy", mające pokazywać „prawdziwą historię Polski"? Przecież to oczywiste, że działania te mają na celu jedno – poprawę wizerunku naszego kraju za granicą.

Niemoc rządu

Jakże więc wytłumaczyć to, że pomimo uświadamiania sobie wagi image'u naszego państwa w oczach naszych zachodnich partnerów, rząd „dobrej zmiany" pogorszył go w ciągu ostatniego półrocza? Są tylko dwa sposoby wyjaśnienia tego fenomenu.

Pierwszy – że politycy PiS tak się uzależnili od swoich wyborców, którzy w pogardzie mają opinię innych o sobie i lekceważą wszystko, co inni (także ci z zagranicy) o nich mówią, że dziś już zupełnie się od tej części elektoratu uzależnili i muszą ją karmić „godnościowymi postawami".

Drugi – że gabinet Beaty Szydło wie, jak ważny jest wizerunek naszego kraju, ma świadomość jego wagi dla realizacji żywotnych interesów państwa polskiego. Niestety, nie potrafi o niego zadbać i nie jest w stanie powstrzymać polityków swego obozu od działań wyraźnie szkodzących obrazowi Polski w oczach zachodniej opinii publicznej i zachodnich elit.

Naprawdę nie wiadomo, która z tych interpretacji byłaby dla nas gorsza.

Autor jest politologiem, był europosłem PiS, PJN i Polski Razem

Reklama
Reklama
Materiał Promocyjny
Ubezpieczenie domu szyte na miarę – co warto do niego dodać?
Wydarzenia
Zrobiłem to dla żołnierzy
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Garden Point – Twój klucz do wymarzonego ogrodu
Wydarzenia
Czy Unia Europejska jest gotowa na prezydenturę Trumpa?
Materiał Promocyjny
Firmy coraz częściej stawiają na prestiż
Reklama
Reklama