Nienawiść rozpalająca główny nurt naszej polityki, zanik powszechnie akceptowanego interesu wspólnotowego to wyraz słabości, która odstręcza. Polska ma wciąż niemałe zasoby „miękkiej siły", głównie bezprecedensowy sukces gospodarczy, by powstrzymać deflację naszej renomy budowanej przez ćwierćwiecze. Rzecz nie w tym, by wykazać, kto bardziej odpowiada za rujnowanie miękkiej siły Polski – opozycja czy rząd, bo wszyscy przykładamy do tego rękę. Rzecz w tym, by ten proces powstrzymać w imię odpowiedzialności za państwo.
Wpływowa agencja PR Portland Communication ogłosiła niedawno wynik rankingu miękkiej siły państw. Polska znalazła się na 25. pozycji, za Danią, Nową Zelandią czy Austrią, które nie kojarzą się zbytnio z siłą – ani twardą, ani miękką. To wiadomość i dobra, i zła. Dobra, bo pomimo ogromnych kwot łożonych przez reżim Putina na promocję rosyjskiej kultury oraz jego punktu widzenia historii, atrakcyjność moskiewskiego modelu państwa i narodu jest dla innych nacji mizerna. Nie widać chętnych do jego naśladowania. Zła, bo Polska uplasowała się tuż przed Rosją, a więc i nasze oddziaływanie kulturowe nie powala rozmachem.
Dla Polski ważna jest jednak miękka siła nie w oddziaływaniu globalnym, jak mierzy ją Portland Communication, ale regionalnym. Jeśli chcemy budować przyjazną otoczkę geopolityczną, musimy zachować atrakcyjność cywilizacyjną dla Ukrainy, Białorusi, Mołdawii, Królewca, oraz wschodnich i południowo-wschodnich członków UE. Zapomnijmy o skutecznym oddziaływaniu na zachodnich członków UE, bo nie mamy do tego potencjału.
Miękka siła jest wielkim atutem w polityce. Pozwala osiągać cele strategiczne bez angażowania sił zbrojnych lub kosztownych inwestycji kapitałowych. W skrócie – to moc przyciągania, atrakcyjność. Tworzy ją w pierwszej kolejności potęga gospodarcza i wysoki poziom życia, następnie godny naśladowania system polityczny, historia, kultura osobista członków społeczeństwa, poszanowanie swobód, produkty kulturowe – kino, muzyka, literatura, internet, wreszcie język, używany do komunikacji międzynarodowej, ale będący też wyrazem wyższej kultury. W rankingu Portland Communication podium zajmują Francja, Wielka Brytania, USA.
Polska w ujęciu regionalnym nie wypadała najgorzej. Naszą atrakcyjność budowaliśmy na sukcesie gospodarczym, stabilności politycznej, implementacji prawodawstwa UE oraz historii – bohaterskiemu oporowi podczas drugiej wojny światowej i antykomunizmowi z Solidarnością na czele. Pomimo trwającego kryzysu ustrojowego wciąż jesteśmy atrakcyjni, choćby dla Ukraińców, którzy chcą się u nas osiedlać, oraz dla państw Trójmorza chcących robić z nami interesy. Jeżeli jednak, pomimo dobrych wyników makroekonomicznych, chwalebnych dziejów, wypracowania wzorcowego modelu przemian ekonomicznych, staniemy się państwem, którego naród nie dzieli interesu wspólnotowego, nie będziemy przyciągali nikogo. Warchoł nigdy nie był dla nikogo wzorem. I tak już pozostanie.