Sędziowie i prokuratorzy nie ukrywają, że prowadząc sprawy, chętnie korzystają z dowodów zebranych operacyjnie.
Niektórych metod jednak wyraźnie się nadużywa – wynika z raportu przygotowanego przez Instytut Wymiaru Sprawiedliwości. O jakie chodzi? Najczęściej dane telekomunikacyjne (billingi, lokalizacja numeru), dane bankowe (dostęp do informacji na temat przepływu środków pieniężnych) oraz kontrolę operacyjną (podsłuchy).
Bez billingu ani rusz
Ze statystyk wynika, że zapotrzebowanie na dane telekomunikacyjne jest ogromne. W 2014 r. odnotowano blisko 2 mln wystąpień o nie. W ostatnich trzech latach, od 2012 do 2014 r., do sądów rejonowych i okręgowych wpływało po 460 tys. spraw karnych. Nawet jeżeli podzielimy liczbę tych wystąpień przez cztery (zakładając, że zasadne jest twierdzenie przedstawicieli samych służb, że większość wystąpień o proste dane abonenckie kierowana jest do trzech–czterech największych operatorów usług), to i tak okazuje się, że roczna liczba wystąpień poważnie przekracza liczbę aktów oskarżenia wnoszonych do sądów.
Stąd wniosek: operacyjne pozyskiwanie danych telekomunikacyjnych wielokrotnie przekracza rzeczywistą potrzebę.
Tak samo rzecz się ma w wypadku kontroli operacyjnej. W 2013 r. przeprowadzono ich 8334, podobnie było w 2014 r. Jeśli weźmie się pod uwagę liczbę osób, okazuje się, że średnio jedna na 9006 była objęta taką kontrolą. To dużo – czytamy w podsumowaniu raportu.