Polska Grupa Pocztowa, która wygrała przetarg na obsługę pocztową sądu i prokuratury, nie radzi sobie z dostarczaniem korespondencji.
Uchwały niepokoju
Zaniepokojenie wyraziła Naczelna Rada Adwokacka. W uchwale pisze, że placówką pocztową nie może jednak „być każde miejsce, lecz tylko punkty do tego celu przystosowane, posiadające wykwalifikowany personel, znający obowiązujące reguły doręczeń", a „kioski czy sklepy spożywcze tylko pobocznie zajmują się działalnością z zakresu poczty i go nie posiadają".
Rada Główna Związku Zawodowego Prokuratorów i Pracowników Prokuratury pyta, co się stanie, gdy właściciel zamknie kiosk i wyjedzie na miesięczny urlop. Rafał Zgorzelski, prezes Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Niepublicznych Operatorów Pocztowych, odrzuca zarzuty.
– Niemal 44 proc. placówek Poczty Polskiej z deklarowanej na koniec 2012 r. sieci prowadzą agenci pocztowi, często w małych sklepikach, a nawet w domach prywatnych. Nikomu to nie przeszkadzało – mówi Zgorzelski. – Tak działa rynek doręczeń w Szwecji, Holandii czy Niemczech.
W czwartek pracownicy SO w Zamościu skontrolowali sześć punktów operatora. Żaden nie był właściwie oznaczony, a przesyłki nie były zabezpieczone. A pracownicy tych punktów oświadczyli, że mają zakaz rozmowy z przedstawicieli sądu.