Europejscy przewoźnicy wybrali różne strategie przetrwania. Holenderski KLM od początku kwietnia uruchomił 10 proc. swoich operacji. Oprócz tego, tak jak inne linie, oferuje jedynie rejsy repatriacyjne. Większość linii, przede wszystkim skandynawskie, zwolniła pracowników, obiecując im powrót w lepszych czasach. Lufthansa u progu kryzysu wysłała swoich chętnych pracowników pokładu do pracy w szpitalach, bo mają przeszkolenie w udzielaniu pierwszej pomocy. Teraz rząd im zapłaci za skrócony czas pracy, a dorobią sobie jeszcze w szpitalach. Wizz Air zwolnił 20 proc. załogi, reszcie obciął zarobki o 14 proc. Z kolei LOT w piątek 17 kwietnia poinformował o zamiarze redukcji płac.
– Naszym priorytetem jest zachowanie miejsc pracy. Dlatego wszystkie osoby, które w związku z ograniczeniem działalności operacji lotniczych nie wykonują obowiązków służbowych, otrzymały ofertę utrzymania wynagrodzeń na niższym niż do tej pory poziomie. Takie rozwiązanie pozwala na utrzymanie wszystkich miejsc pracy i powrót do poziomów wynagrodzeń sprzed wstrzymania rejsów po wznowieniu działalności operacyjnej – powiedział nam Michał Czernicki, rzecznik prasowy LOT.
Czytaj także: Po kryzysie polecimy taniej. Linie lotnicze walczą o klienta
Nieoficjalnie wiadomo, że w przypadku pracowników pokładu byłaby to redukcja do ok. 2,7 tys. zł, zaś dla pilotów od 4,1 do 7 tys. zł miesięcznie. Część personelu latającego w LOT ma umowy B2B i z nimi pracodawcy mają jeszcze negocjować.
Zdaniem O'Leary'ego ruch na dobre ruszy w czerwcu, a lipiec i sierpień będą prawdziwymi żniwami dla wakacji last minute. – Dzisiaj mnóstwo ludzi w Europie Północnej siedzi zamkniętych w domach. I bardzo będą chcieli wyjechać na jakiekolwiek wakacje, zanim dzieci terminowo pójdą do szkoły. Kiedy się już wszystko uspokoi, natychmiast ruszy wyprzedaż biletów, która dla przewoźników tradycyjnych może się okazać nie do utrzymania – uważa menedżer.
– Kiedy znikną obostrzenia, samoloty same się wypełnią, wystarczą niskie ceny – twierdzi O'Leary. Zapowiada sprzedaż miejsc po bardzo niskich cenach. – Czy bilet będzie kosztował 9,99 euro,czy 4,99, 1,99, czy nawet 99 centów, to nie ma dla mnie znaczenia – zapewnia. Dzisiaj 99 proc. floty Ryanaira jest uziemione.