Od początku października obowiązuje znowelizowana ustawa o transporcie, która zrównuje kierowców wykonujących przewóz osób z taksówkarzami, o ile ci pierwsi będą posiadać licencję i spełnią te same warunki co przedstawiciele tradycyjnej branży taxi. Nowe przepisy miały wreszcie uregulować rynek. Niespodziewanie jednak na dzień przed wejściem w życie tych regulacji Senatu przygotował poprawki do ustawy o zmianie niektórych ustaw w celu przeciwdziałania społeczno-gospodarczym skutkom Covid-19, które w praktyce zawieszą obowiązek posiadania licencji pośrednika przy przewozie osób do końca br. (takie dokumenty muszą mieć operatorzy aplikacji typu Uber czy Bolt) czy zniosą wprowadzony dopiero obowiązek weryfikacji czy kierowca, do którego jest kierowane zlecenie przewozowe, posiada licencję.
– Ze zdumieniem przyjęliśmy informację o chęci wprowadzenia kolejnego opóźnienia w wejściu w życie zmian w ustawie o transporcie. Poprawki nie mają żadnego związku z panującą epidemią. Pod pretekstem przeciwdziałania jej skutkom wstrzymuje się wejście w życie najistotniejszych zmian uchwalonej przez Sejm nowelizacji, a tym samym podważony zostaje sens zmian ustawowych przyjętych w ramach kompromisu interesów wszystkich uczestników rynku – twierdzi Jarosław Grabowski, prezes iTaxi.
Jak podkreśla, zawieszenie wejścia w życie kolejnych punktów z przyjętych już regulacji wydłuża niepotrzebnie okres nieuczciwej konkurencji oraz tolerowania nielicencjonowanych przewozów.
Eksperci twierdzą, że jedynie uzasadnione byłoby wstrzymanie zapisów dotyczących taksometrów i kas fiskalnych. Wielu kierowców, którzy jeżdżą z aplikacją, ich bowiem nie posiada. Te fizyczne urządzenia można zastąpić tzw. wirtualnymi, w postaci specjalnej funkcjonalności w aplikacji. Nowela dopuściła takie rozwiązanie, ale proces implementacji tych rozwiązań utknął. Znajdują się one na etapie certyfikacji i decyzji administracyjnych, co w praktyce oznacza, że taksówkarze bez zwykłych taksometrów nie mogą wyjechać na miasto. W praktyce wielu kierowców nie podjęło pracy, a – jak donoszą przedstawiciele branży taxi – część zdecydowała się jeździć nielegalnie. Zakup kasy i taksometru to wydatek kilku tysięcy złotych. Krzysztof Urban, dyrektor zarządzający FreeNow w Polsce, przekonuje, że warto jednak zainwestować. – Pomimo że przepisy dopuszczają możliwość rozliczania kursów przez aplikację i wirtualny taksometr, to nadal wyzwaniem jest korzystanie z wirtualnej kasy rejestrującej. Na ten moment na rynku nie ma jeszcze dostępnego rozwiązania, które byłoby pozytywnie certyfikowane przez Główny Urząd Miar. W związku z tym rekomendowaliśmy naszym partnerom flotowym, by wyposażyli kierowców w kasotaksometr. Mimo kosztów związanych z zakupem tego urządzenia, kierowca zyskuje dodatkową możliwość przyjmowania kursów z postoju – wyjaśnia Urban.
Na rynku jest co najmniej kilka firm z tej branży, które mogłyby korzystać z wirtualnych kas. Ale, jak tłumaczy nam Sebastian Margalski, naczelnik Wydziału Informacji i Promocji GUM, do urzędu złożono tylko dwa wnioski, dotyczące certyfikacji kas rejestrujących, mających postać oprogramowania, przeznaczonych do stosowania w przewozie osób. – Wnioski te są w trakcie procedowania i badań technicznych – zaznacza.