Prezes Emirates odchodzi. Kto go zastąpi?

Tim Clark, który szefuje liniom Emirates od 1985 roku, odchodzi na emeryturę. W dubajskim przewoźniku przepracował 37 lat.

Aktualizacja: 17.05.2021 17:53 Publikacja: 17.05.2021 17:37

Tim Clark, prezes Emirates

Tim Clark, prezes Emirates

Foto: Bloomberg

Miał odejść rok temu, ale postanowił jeszcze przeprowadzić swoją linię przez kryzys spowodowany pandemią COVID-19. Kryzys uderzył w Emirates wyjątkowo mocno, bo najgłębsza zapaść pojawiła się w rejsach dalekiego zasięgu uziemiając w przypadku Emirates kilkadziesiąt największych samolotów świata Airbusów A 380, na które dubajska linia była największym klientem.

Jak powiedział Bloomberg TV szejk Ahmed Bin Saeed Al Maktum, który jest prezesem Emirates i FlyDubai, na miejsce Clarka jest dwóch kandydatów: Adel Al Redha, który na razie jest wiceprezesem Emirates ds. operacyjnych i Ghaith Al-Ghaith, prezes FlyDubai. Obaj są wychowankami Clarka.

Emerytura 71-letniego dzisiaj sir Tima Clarka nie jest zwyczajnym odejściem na zasłużony odpoczynek po wielu latach pracy. Nie ma w tej chwili w światowym lotnictwie człowieka, który może poszczycić się takim sukcesem. Emirates za czasów Clarka wyrosły na największą linię lotniczą wyspecjalizowaną w połączeniach dalekiego zasięgu. Zbudował także gigantyczne centrum przesiadkowe w Dubaju. Nie mówiąc już o tym, że pomógł przekształcić gospodarkę Dubaju z opartej na eksporcie ropy naftowej na model usługowy. W tym czasie Dubaj zmienił się z pustynnego miasta z ludnością liczącą 400 tys. w światową metropolię zamieszkałą przez 3,4 mln ludzi.

Sir Tim Clark (tytuł szlachecki otrzymał w 2014 roku od królowej Elżbiety II za zasługi dla światowego lotnictwa) jest prezesem Emirates od 2003 roku, a wcześniej był dyrektorem generalnym. W branży lotniczej przeszedł całą drabinę kariery. Jako absolwent University od London zaczynał w 1972 roku w już nieistniejących liniach British Caledonian na stanowisku rejestracji pasażerów na stacji kolejowej, która przylegała do londyńskiego terminalu Gatwick South. — To chyba był najlepszy moment w mojej pracy zawodowej — mówił Tim Clark w rozmowie z „Rzeczpospolitą” w marcu 2004 roku. Naprawdę bardzo mi się podobał taki bezpośredni kontakt z pasażerami — mówił wtedy.

Tyle że kariera na stoisku rejestracji pasażerów nie trwała długo i obecnego prezesa Emirates szybko przesunięto do działu planowania. Wtedy przeżył pierwszy kryzys lotniczy. Wojna arabsko-izraelska w 1973 roku spowodowała gwałtowny wzrost cen ropy naftowej i poważny kryzys finansowy w transporcie lotniczym. British Caledonian musiał poddać się głębokiej restrukturyzacji, zwolniono 827 pracowników. Przewoźnik przetrwał do 1988 roku i został wchłonięty przez British Airways.

— Jako młody planista pracowałem wtedy nad scenariuszami przetrwania i szybko zorientowałem się, że moje nazwisko znalazło się na samej górze planowanych zwolnień. To był dzwonek alarmowy i szybko rozejrzałem się sam za jakąś inną pracą i dowiedziałem się, że mogę ją znaleźć w Gulf Air w Bahrajnie — wspominał Clark. Arabski przewoźnik nie był duży ani znaczący, ale bardzo potrzebował planisty. I udało się - w ciągu 10 lat od 1975 roku Gulf Air stały się linią lotniczą klasy światowej. Zmieniły flotę i rozbudowały siatkę połączeń od Amsterdamu i Londynu oraz Paryża po Bangkok, Delhi, Hongkong. A zyski rosły tak szybko, że rząd Bahrajnu postanowił ją sprywatyzować. — Wiedziałem wtedy, że moje stanowisko może być zagrożone — przyznał Tim Clark i wtedy zaczął się rozglądać za pracą w regionie. Zbieg okoliczności sprawił, że wtedy właśnie Dubaj postanowił stworzyć własną linię lotniczą i natychmiast potrzebował szefa planowania siatki i zakupów. Tim przyleciał do Dubaju i dostał tę posadę. — W kilka dni później, latem 1985 był już wiceprezesem ds. planowania. Prezesem był Maurice Flanagan, były szef British Airways i pracowało tam jeszcze 10 innych ekspatów.

W październiku tego samego roku wystartowała pierwsza maszyna Emirates. — W ten sposób powstała nowa linia, a ja byłem tam od samego początku. To było fantastyczne doświadczenie, bo na początku mieliśmy przed sobą niezapisaną kartkę papieru. I usłyszałem: nie mamy pieniędzy, bo szejk dał nam tylko 10 mln dolarów w gotówce. Musimy więc zbudować linię, poszukać sobie ludzi, którzy będą prawdziwymi ekspertami i zdecydują się na ryzyko, że wszystko może się nie udać — wspominał Clark. I szybko okazało się, że zadanie będzie dodatkowo trudne, ponieważ wówczas był bardzo ograniczony dostęp do rynków w regionie. — Pomyślałem wtedy, że jak najszybciej musimy wystartować z połączeniami międzynarodowymi, bo akurat na tych trasach konkurencja była niewielka. Jestem wielkim zwolennikiem globalizacji. Na początek kupiliśmy Airbusy 310. I wtedy zrozumieliśmy, że im będziemy mieli więcej samolotów, tym łatwiej będzie się rozwijać — dodał. W pierwszym roku operowania Emirates, ich główny rywal Gulf Air zanotowały spadek przewozów o 56 proc. i zarzucono tam plany nacjonalizacji. W 1986 już zaczęły latać na stratach.

Po 18 latach w Emirates, kiedy Tim Clark awansował z szefa planowania na stanowisko dyrektora generalnego w 2003 roku szejk mianował go prezesem przewoźnika. A Clark z planisty zmienił się w tym czasie w najważniejszego człowieka w światowym lotnictwie. W tym czasie Emirates stały się z regionalnego przewoźnika punktem odniesienia dla światowych producentów samolotów. Nie mówiąc o innych liniach w regionie, takich jak Turkish Airlines czy Qatar Airways.

Co będzie robił na emeryturze? — Najprawdopodobniej pozostanę w Dubaju jako doradca rządu ds. lotnictwa. Jestem też związany z fundacjami chroniącymi środowisko, ale dopiero teraz będę miał czas, aby zacząć tam pracować— odpowiadała w rozmowie z Al Jazeerą. I nie ukrywał, że otrzymał kilka propozycji wejścia do zarządów i rad nadzorczych, ale wątpi, aby miał wystarczająco dużo czasu na to, by poświęcić się po raz kolejny pełnoetatowej pracy. — Muszę sobie wszystko wyważyć. Mam już 71 lat i niewiele czasu mi pozostało, abym mógł jeszcze skorzystać z życia — tłumaczył.

Miał odejść rok temu, ale postanowił jeszcze przeprowadzić swoją linię przez kryzys spowodowany pandemią COVID-19. Kryzys uderzył w Emirates wyjątkowo mocno, bo najgłębsza zapaść pojawiła się w rejsach dalekiego zasięgu uziemiając w przypadku Emirates kilkadziesiąt największych samolotów świata Airbusów A 380, na które dubajska linia była największym klientem.

Jak powiedział Bloomberg TV szejk Ahmed Bin Saeed Al Maktum, który jest prezesem Emirates i FlyDubai, na miejsce Clarka jest dwóch kandydatów: Adel Al Redha, który na razie jest wiceprezesem Emirates ds. operacyjnych i Ghaith Al-Ghaith, prezes FlyDubai. Obaj są wychowankami Clarka.

Pozostało 89% artykułu
Transport
Kiedy pierwszy samolot wyląduje na CPK? Wiceminister Maciej Lasek zdradza datę
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Transport
Europa łaskawsza dla spalinowców
Transport
Rosja zbudowała 15 razy mniej samolotów pasażerskich niż chciał Putin
Transport
Strajk na budowie nadzorowanej przez Putina. Nie ma pieniędzy na wypłaty
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Transport
Od najbliższej soboty pociągi pojadą szybciej na głównych trasach