Obydwie linie prowadzą bardzo trudne negocjacje z pracownikami. Air France jest gotów ciąć zatrudnienie,jeśli nie dogada się z pracownikami, którzy zarabiają więcej, niż ich koledzy pracujący w porównywalnych liniach. Piloci w Lufthansie już strajkowali kilkakrotnie, bo chcą wcześniej odchodzić na emeryturę,ale dostawać tyle pieniędzy, jakby pracowali nadal.
Negocjacje są jeszcze trudniejsze, bo ceny paliw, w tym i paliwa lotniczego są rekordowo niskie. Tyle,że nie ma żadnej gwarancji,że nadal pozostaną na tym poziomie. Wprost przeciwnie najprawdopodobniej wzrosną i to szybko, kiedy tylko OPEC uzna,że wystarczająco zdusił produkcję ropy z łupków w Stanach Zjednoczonych.
— Jak mamy przekonać naszych pracowników do cięcia kosztów, skoro mamy rekordowe zarobki ? - pytał podczas spotkania z analitykami Pierre Riolacci, wiceprezes Air France ds finansowych. Ale nasze firma jest w lepszej kondycji, tyle,że nie w „dobrej" - tłumaczył.
Przy tym dobre wyniki i Air France i Lufthansy wcale nie są entuzjastycznie oceniane przez rynek. Po ogłoszeniu wysokiego zysku kurs akcji obydwóch przewoźników spadł. Zdaniem analityków zapowiedź najwyższego w historii wyniki finansowego w Lufthansie związkowcy niełatwo zgodzą się na cięcie kosztów. A strajki pilotów kosztowały już niemieckiego przewoźnika 350 mln euro. Nowe strajki mogą się wydarzyć już w najbliższych dniach, bo związek personelu pokładowego grozi przerwami w pracy jeśli nie dojdzie do porozumienia do 1 listopada. A jest mało prawdopodobne, aby rzeczywiście tak się stało.
—Chcemy teraz rozmawiać z partnerami związkowymi i wspólnie doprowadzić do wzrostu operacji naszych linii - mówił w ostatni czwartek prezes Lufthansy, Carsten Spohr podczas telekonferencji z dziennikarzami. Jego zdaniem linie nie rozwijają się od 2011 roku, a w ubiegłym roku operacje nawet się zmniejszyły. Na szczęście naszą sytuację rozumie większość pracowników, tak samo jak zdają sobie sprawę,że strajki ani trochę nie zbliżają nas do celu,ale powodują,że wspólnie dryfujemy - mówił Spohr.