Zapowiadany powrót czeskich linii CSA na dwa miesiące obejmuje loty wyłącznie czarterowe, wykonywane na zlecenie biur podróży. I na razie nie ma szans na pozyskanie regularnych połączeń.
W ubiegłym tygodniu zarząd portu Radom-Sadkowo dawał do zrozumienia, że udało się namówić Czechów, by wrócili z ofertą lotów do Pragi. A prezydent Radosław Witkowski, jak informował portal lotniczy Pasazer.com, mówił o „tajnym masterplanie" i dużych szansach domknięcia korzystnej umowy do końca roku. Mówiono nawet nieoficjalnie, że jednym z kierunków ma być Londyn.
Czesi jednak bardzo szybko zareagowali na te informacje, podając, że zamierzają wykonać tylko kilka lotów czarterowych między 20 grudnia a 22 lutego. Bilety mają kosztować 140 zł w jedną stronę i 309 w obie, a miejsca niewykorzystane przez biura podróży będą sprzedawane w internecie.
Chociaż umowa między portem a CSA była podpisana na rok, to Czesi latali do Pragi jedynie przez pięć tygodni, od 18 września do 26 października. Przerwali operacje oficjalnie z powodu braku sprzętu do odladzania na radomskim lotnisku, nieoficjalnie: bo zainteresowanie lotami było bardzo małe. – Powodem są problemy techniczne z zapewnieniem obsługi naziemnej przez lotnisko w Radomiu, z absolutnie niezbędnym sprzętem do odladzania – mówił wtedy Daniel Sabik, rzecznik CSA.
Teraz Jan Toth, dyrektor handlowy linii, przyznaje, że trasa „nie spinała się" biznesowo. W ciągu tych pięciu tygodni linia przewiozła z i do Radomia 100 pasażerów – średnio trzy osoby na lot. W październiku zawiesiła więc ofertę do wiosny, ale zarząd lotniska zagroził Czechom procesem, bo sprzęt do odladzania jest. I dał CSA czas do końca listopada na wznowienie operacji. Radomianie nieoficjalnie przyznawali, że są to bardzo trudne rozmowy. Nie ukrywali, że gotowi są pójść do sądu i domagać się od Czechów kar umownych.