Piloci wskazują jednak, że obecność drugiej osoby w kokpicie jest niezbędna. Przypominają przykład dwóch mało doświadczonych pilotów w rejsie Air France z Rio de Janeiro do Paryża, kiedy błędny odczyt jednego z nich z oblodzonego czujnika, doprowadził do tragedii. Kapitan wtedy spał, a kiedy się obudził, samolot już spadał do Atlantyku i nie można było nic zrobić. Zginęło wówczas 228 pasażerów i członków załogi.
Na razie nie wiadomo jaki pomysł mają i EASA i producenci samolotów na zapewnienie bezpieczeństwa lotów w przyszłości. Co miałoby stać się z samolotem, gdyby jedyny pilot zasłabł? I na ile byłaby w stanie pomóc w bezpieczeństwie lotu technologia, jaką by zastąpiono człowieka.
Personel latający Air France zapowiada strajk na święta
Związki zawodowe pracowników latających (stewardes i stewardów) UNAC i SNGAF w Air France zapowiedziały strajk w dniach 22 grudnia — 2 stycznia. Powodem jest brak przedłużenia układu zbiorowego pracy o czas prowadzenia negocjacji nowych warunków.
Ale agencja przekonuje, że przecież kiedyś kokpity były znacznie bardziej zatłoczone, na przykład w „nosie” samolotu siedział nawigator, a oprócz niego byli tam radiooperator i inżynier lotu. Postęp technologiczny pozwolił więc na wyeliminowanie trzech członków załogi, zostawiając jedynie dwóch pilotów i coraz bardziej skomplikowaną aparaturę. — Dzisiaj idziemy w kierunku wyeliminowania ostatniej możliwej osoby z kokpitu — przyznaje Janet Northcote, szefowa komunikacji w EASA. Z kolei Międzynarodowa Organizacja Lotnictwa Cywilnego (ICAO) domaga się dowodu, że jeden pilot w kokpicie poprowadzi samolot tak samo bezpiecznie, jakby miało ich być dwóch. Zdaniem Alexandra Feldmana z Boeinga w tym wypadku bariera psychologiczna jest znacznie trudniejsza do pokonania niż z punktu widzenia technologii. — Bo niezbędną technologię już mamy, tak aby samotny pilot czuł się komfortowo. Teraz decyzje należą do regulatorów i oczywiście pasażerów — mówił podczas ostatniej konferencji poświęconej bezpieczeństwo lotniczemu w Bangkoku.
Pierwszym krokiem do takiej zmiany byłoby wprowadzenie rejsów z jednoosobowych kokpitów w czasie mniejszego ruchu. Drugi pilot mógłby wtedy odpoczywać, a nie siedzieć obok. A co w takim razie podczas długich lotów, takich jak chociażby rejsy z Europy na zachodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych. Bo przecież samo siedzenie za sterami, kiedy maszynę prowadzi komputer, też męczy? A co byłoby w takiej sytuacji kryzysowej, jak wydarzyła się w samolocie US Airways, kiedy kapitan Chesley Sullenberger i pierwszy oficer Jeffrey Skiles wspólnie posadzili samolot na rzece Hudson, bo w pojedynkę byłoby to bardzo trudno zrobić? A jedyną osobą, która ucierpiała była szefowa pokładu, która złamała nogę? No właśnie na takie pytania EASA jeszcze musi odpowiedzieć.