Teatr wciąż jest jej wielką miłością. Azylem, w którym się chroni, gdy w jej zawodowym życiu dzieje się coś nieprzewidzianego. – Mam nadzieję, że zawsze będę mogła wrócić na scenę – mówi 38-letnia Rachel Weisz. – Teatr jest bardziej wyrozumiały dla kobiet niż kino. I nie chodzi tylko o zmarszczki. Czasem myślę, że Hollywood jest po prostu klubem dla oldboyów. Brakuje reżyserek, które opowiadałyby ciekawe historie z naszego, kobiecego punktu widzenia.
Sama chciała to robić, odkąd pamięta. Dlatego została aktorką. – Jako pisarka byłabym bardzo samotna – mówi. – W aktorstwie wspaniałe jest to, że pracujemy zespołowo. Film i teatr to przecież sposoby opowiadania. Wchodzisz do zaciemnionej sali i przenosisz się do innego, niesamowitego świata. Kiedy byłam mała, matka często zabierała mnie do teatru. Siedząc na widowni, doznawałam niesamowitych przeżyć, wtedy zaczęłam marzyć, że któregoś dnia znajdę się po drugiej stronie – na scenie.
Urodziła się 7 marca 1971 oku w Londynie, w rodzinie żydowskich emigrantów, którzy trafili na Wyspy w czasie wojny, uciekając przed koszmarem Holokaustu. Ojciec, Węgier, zasłynął jako wynalazca, matka pochodzi z Austrii i jest psychoanalitykiem. Rachel nie miała łatwego dzieciństwa – na atmosferę w domu wpływały kłopoty finansowe i napięcia między rodzicami. Chodziło m.in. o dzieci – matka, osoba bardzo ambitna, namówiła 13-letnią Rachel, żeby została modelką, potem zachęcała ją do wyboru zawodu aktorki. Ojciec studził zapał córki, był bardziej krytyczny i wymagający.
Weisz spróbowała zadowolić oboje rodziców i poszła na renomowany uniwersytet. W Cambridge ukończyła literaturę angielską, również tam zaczęła się jej przygoda z teatrem. Była współzałożycielką studenckiej grupy Talking Tongues, z którą odniosła pierwszy sukces: zdobyła nagrodę na festiwalu w Edynburgu w 1991 roku i wyróżnienie londyńskich krytyków.
W telewizji zadebiutowała dwa lata poźniej – w miniserii „Czerwone i czarne” na podstawie powieści Stendhala. Pojawiła się w głośnych „Ukrytych pragnieniach” (1996) Bernardo Bertolucciego, a pierwsze duże role zagrała w thrillerze „Reakcja łańcuchowa” (1996) u boku Keanu Reevesa i Morgana Freemana oraz melodramacie kostiumowym „Kochankowie sztormowego morza” (1997) z Vincentem Perezem.