W greckich obozach na wyspach Lesbos, Samos, Chios, Leros i Kos przebywa obecnie około 38 tys. migrantów. Oficjalnie w placówkach tych może przebywać ich nieco ponad 6 tys.
Władze wysp poinformowały rząd, że po pięciu latach przyjmowania osób, nie są w stanie dalej stać na pierwszej linii frontu europejskiego kryzysu migracyjnego. Zapowiedziano, że nie ma możliwości przyjęcia kolejnych grup.
Rząd premiera Kyriakosa Mitsotakisa zaproponował przeniesienie tysięcy osób w inne części kraju, jednak wielu mieszkańców się temu sprzeciwia.
- Jesteśmy zdeterminowani, by bronić naszej ojczyzny. Zrobimy wszystko, aby ich powstrzymać - mówi Tasos Yiakoumis, prawnik, który pojawił się na proteście w nadmorskim mieście Makrygialos.
Władze kraju chcą umieścić 200 osób w nieużywanym byłym domu dla psychicznie chorych. - Znamy ich plan, chcą islamizować cały zachodni świat. To nie przejdzie - mówił przez megafon Yiakoumis.