Swoją przestępczą karierę Mogilewicz zaczynał w latach 70. jako cinkciarz powiązany z sowiecką mafią. Potem wyjechał za granicę, gdzie zaczął budować organizację przestępczą. Miał powiązania nawet z producentami narkotyków z Afganistanu oraz – jak piszą rosyjskie media – z al Kaidą, której podobno chciał sprzedać materiały radioaktywne.

Według amerykańskich służb był on jednym z najważniejszych przywódców rosyjskich struktur przestępczych za granicą. Według niektórych doniesień mógł wyprać w nowojorskich bankach nawet 10 mld dolarów należących do rosyjskiej mafii. Nic więc dziwnego, że w akcji aresztowania tak grubej ryby wzięło udział aż 50 komandosów.

Mogilewicz od lat zajmował się wielkim biznesem. Rosyjska prasa spekuluje, że jego aresztowanie może być związane z działalnością spółki RosUkr-Energo, która jest dostarczycielem rosyjskiego gazu na Ukrainę. Połowa akcji tej spółki należy do rosyjskiego Gazpromu. Druga do Ukraińców. Zdaniem rosyjskiego publicysty Witalija Portnikowa to właśnie Mogilewicz tak naprawdę kontroluje koncern RosUkrEnergo.

Jakie jednak zarzuty zamierza wysunąć przeciwko niemu prokuratura – nie wiadomo.