– Po raz pierwszy od dziesięciu lat terroryści zabili policjanta w Irlandii Północnej. Dwa dni wcześniej po raz pierwszy od 12 lat zginęli żołnierze. Sądzę, że zamachowcy wykorzystali zmniejszenie czujności w policji i wojsku po tylu latach względnego spokoju – mówi „Rz” Christopher Walker, brytyjski ekspert specjalizujący się w problematyce Irlandii Północnej.
48-letni brytyjski policjant Stephen Carroll zginął w poniedziałek wieczorem od kuli wystrzelonej przez zamachowca. Brał udział w patrolu w miejscowości Craigavon cechującej się głębokimi podziałami religijnymi. Strzały padły w okolicy zamieszkanej przez katolików. Do zamachu przyznała się organizacja Continuity IRA (IRA Kontynuacja).
Wcześniej tego samego dnia Irlandię Północną odwiedził premier Gordon Brown zaniepokojony perspektywą powrotu fali terroryzmu. W sobotnim ataku na brytyjską bazę w Antrim zginęło dwóch żołnierzy, a cztery osoby zostały ranne, w tym Polak, który przywiózł żołnierzom pizzę.
– Polak czuje się już lepiej, przechodzi aktualnie badania – powiedział nam wczoraj konsul honorowy RP Jerome Mullen. Do zamachu na żołnierzy, którzy mieli jechać do Afganistanu, przyznało się ugrupowanie Real IRA (Prawdziwa IRA).
Z uwagi na napiętą sytuację szef północnoirlandzkiego rządu zgody narodowej Peter Robinson (protestant) i jego zastępca Martin McGuinness (katolik) odwołali wizytę w USA. – Spoglądamy w przepaść. Wzywam wszystkich: nie pozwólmy wygrać tym, którzy chcą nas zawrócić do przeszłości – zaapelowała katolicka polityk Dolores Kelly.